Słowo na Wielki Post

Słowo na Wielki Post

„Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia…” (2 Kor 6, 2)

Wielki Post, który rozpoczynamy tylko wtedy będzie rzeczywiście wielki, kiedy jego owoce rozciągać się będą nie tylko na obszar wewnętrzny, ale także i na zewnątrz. Dość często można bowiem zauważyć, że ludzie rozumieją Wielki Post wyłącznie jako okazję do spowiedzi, niejednokrotnie odkładanej na koniec tego okresu, żeby po prostu na święta „mieć spokój”. Read More

CHWAŁA PANU KOCHAM CIĘ JEZU!

CHWAŁA PANU KOCHAM CIĘ JEZU!

Szczęść Boże!

Myślałam, czy jestem godna , aby mówić o Jezusie Chrystusie innym ludziom?, czy mam wystarczającą wiedzę?
Było wiele wątpliwości i dużo strachu. Teraz nie żałuję ani jednej minuty. Jak to się czasem mówi :„Bóg nie wybiera uzdolnionych, lecz uzdalnia wybranych”. Te rekolekcje dały mi siłę i odwagę. Pozwoliły zdobyć nowe doświadczenie i śmiałość, aby mówić o Jezusie swoim bliskim, sąsiadom, jak i ludziom spotkanym przypadkowo. Poznałam cała masę cudownych, wspaniałych osób. Zawsze z uśmiechem na twarzy i radosnym śpiewem na ustach chodziłam na Mszę Świętą i Adorację Najświętszego Sakramentu. Podczas ewangelizacji doświadczyłam bliskości Boga. Czułam się niesiona przez łaskę Bożą.. Na Adoracji, podczas pierwszych widocznych działań Ducha Świętego u ludzi pojawiły się zaciekawienie, uśmiech, niedowierzanie, a czasem wyraźny głód Bożej Miłości. Przekonałam się, jak wiele osób szuka Boga. Jezus pokazywał swoją moc, dając mi radość, pokój i równowagę duchową. Każda kolejna Ewangelia i Adoracja nauczyły mnie też większego słuchania, oddawania wszystkiego Bogu, a także odwagi. Bóg pokazał mi, że jesteśmy potrzebni sobie nawzajem. Wiara rodzi się ze słuchania i tylko On jednoczy.

Dziękuję Bogu w Trójcy Jedynemu za wszystkich ludzi, z którymi rozmawiałam. Rozmowy te duchowo mnie wzbogaciły.

Być może jakiś gest czy rozmowa zmieniły czyjeś życie lub przynajmniej dały coś komuś do myślenia. Moje własne życie zmienia się, zmienia i za to

CHWAŁA PANU
KOCHAM CIĘ JEZU!

Świadectwo Rekolekcje Mikoszewo 2016

Świadectwo Rekolekcje Mikoszewo 2016

Myślałam, że już doznałam realnej obecności Pana Boga. I tak było…. Jednak potem zaczęłam wracać do takiej „normalności”. I nadszedł czas, kiedy wiedziałam, że jest Pan Bóg, Jezus, Maryja, ale gdzieś nie było tej relacji. Wierząc, nie wierzyłam. Najbardziej trudno mi było z tym, że patrząc na krzyż, na Hostię, nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Próbowałam sztucznych słów mówienie innym i nic. Zaczęłam myśleć: gdzie jest moja wiara, jakie to nieprawdziwe- Msza, modlitwa, o Bogu. Na rekolekcje też jechałam z pytaniem, jak , modliłam się za innych. przeżyć, skoro mam problem z wypowiedzeniem choć jednego słowa Panu. Nie musiałam wiele mówić. Wystarczyło jedno, krótkie słowo. Takie małe, a tak wielkie. Wystarczyło powiedzieć jedno „tak” jedno, jedyne…

Patrzyłam na ludzi, którzy spoczywają w Duchu Świętym i tak bardzo tego pragnęłam, ale byłam przekonana, że ja, mimo, że tak bardzo tego pragnę, to jestem zbyt słaba, zbyt grzeszna, za mało ufna… Kiedy Ojciec poprosił, żeby ci, którzy chcą być błogosławieni, uklękli, pomyślałam : „nie teraz, jeszcze nie” Usiadłam i modliłam się śpiewem. Błagałam Pana, żeby to nie było tak na pokaz, modliłam się za innych i czułam radość, że inni doświadczają tej cudownej Obecności. Gdy tak siedziałam, podszedł Ojciec i zaczął się modlić. Byłam nawet trochę tym zaskoczona, nie wiedziałam, czy mam uklęknąć czy siedzieć dalej, ale kiedy usłyszałam modlitwę, zostawiłam to Panu Bogu i zaczęłam tak po ludzku otwierać serce na chęć doświadczenia Jego miłości.

Pan jest cudowny, bo On wiedział, że na dnie mojego serca jest pragnienie otworzenia się na Niego, a przede wszystkim poczucia tej tak prawdziwej miłości, której nie zaznałam od mamy (choć wiem, że na swój sposób kochała mnie), od ojca (który jest alkoholikiem, nie mamy kontaktu) i od męża, o którym od dawna wiem, że chyba mnie nie kocha. W moim życiu wydarzyło się wiele tych niedobrych rzeczy, bardzo wiele i nie czułam, że zasłużyłam na miłość. Jestem brzydka, dokuczliwa, krytykująca i mam wiele innych złych cech…. I kiedy Ojciec podszedł do mnie, zaczęłam coś czuć, jakieś ciepło. Wtedy uklękłam i tak bardzo pragnęłam Jego miłości..

Pieśń „Nic, nie musisz mówić nic, odpocznij we mnie, czuj się bezpiecznie”.Ja tak bardzo chciałam poczuć się bezpiecznie. I powiedziałam to Panu. A wtedy dotknął mnie spoczynek w Duchu Świętym i ta przeogromna miłość, która wylała się na mnie. I to, że jestem tak wyjątkowa, tak piękna, nieważne z czym i jak i że dla Niego i tak się liczę. I Maryja, która przytulała mnie jak matka, przytulała tak, jak nikt do tej pory tego nie robił. I śpiew ustami Maryi, która mówi, że nic nie muszę mówić, a Ona mnie i tak kocha, z każdą moją niedoskonałością. Miałam największy problem z relacją do Maryi, wiedziałam, że jest, ale jakby Jej nie było. A tu tak blisko otulała mnie, kochała i kocha…
I teraz wiem, że nawet wtedy, kiedy myślałam, że Jej nie ma, Ona zawsze była, prowadziła, kochała… Czekała z Jezusem na jedno TAK, jedno, jedyne „tak”.

Otrzymałam inne życie, dookoła jest wszystko takie same, ale moje życie jest inne. I teraz wiem, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. A każda kolejna Msza Święta jest bliskim spotkaniem z Nim, przed którym czuję wielkie bicie serca, bo spotykam się z kimś ukochanym przeze mnie i dla którego ja jestem wielką miłością. I nie trzeba morza słów….

Uczestniczka Rekolekcji w Mikoszewie 2016

Świadectwo Władysława i Zofii

Świadectwo Władysława i Zofii

Na rekolekcje te trafiłam całkiem przypadkowo, mając głównie w planie korzystanie z uroków morza ze względów zdrowotnych. Od wielu lat należę do jednego z ruchów katolickich, gdzie mam całoroczną stałą formację jako wolontariuszka Boga. Uważałam więc, że niekoniecznie są mi potrzebne jeszcze jedne rekolekcje. Teraz wiem, że był to z mojej strony przejaw pychy, a to- z pokorą przyznaję-najcięższy grzech.
Po pierwszej konferencji zmieniłam zdanie i starałam się w pełni uczestniczyć w tych rekolekcjach. Cieszę się, że Duch Święty zwyciężył w moim sercu, nie doceniałam tej Osoby Boskiej. Bardzo mocno przeżyłam to wszystko, co tutaj się działo. Czuję, że jestem o wiele dalej na drodze do świętości, do Jezusa, którego po raz kolejny wybrałam jako swój Najwyższy Ideał!

Cieszę się ogromnie, że zostałam uzdrowiona z resztek zranień i żalu do wielu osób, które spotykałam na swojej drodze życia. Wyjeżdżam stąd wolna i szczęśliwa, bo wiem, ze w każdej sytuacji Jezus jest i będzie ze mną. I tego pragnę do końca mych dni! Amen.

Pobyt na Rekolekcjach nazwałam „wczasami z Jezusem”, ponieważ żaden jeszcze wyjazd z naszym synem autystą nie był tak wypełniony Jezusem, Maryją i Duchem Świętym. Dawało nam to niesamowity pokój w sercu, nam i naszemu synowi. Zazwyczaj niespokojny, nerwowy i hałaśliwy tym razem był spokojny i wyciszony. Wiem, że to zasługa miejsca omodlonego przez Was wszystkich, którzy braliście udział w Rekolekcjach.
Wspólne spotkania z Ojcem Piotrem nadawały tym Rekolekcjom charakteru spotkań o wielkiej charyzmie. Nasze serca otwierały się co dzień coraz bardziej i bardziej, coraz więcej i więcej na Ducha Świętego. Ja nazywam Ducha Świętego oddechem i tchnieniem, powiewem Boga. Tego Ducha Świętego z dnia na dzień przybywało coraz więcej i więcej. Do serc naszych docierało coraz więcej i więcej łask Miłosierdzia Bożego. Za przyczyną naszej opiekunki Maryi Niepokalanie Poczętej mogliśmy się poczuć bezpiecznie, poczuć, że jesteśmy otuleni jej płaszczem Miłości. Czuliśmy się „zaopiekowani”, wręcz szczęśliwi, a czegóż więcej potrzeba nam ludziom tak małym i czasami niedowartościowanym jak nie Miłości i poczucia bezpieczeństwa?
Tego tu doświadczyliśmy: ciepła i opieki i czuliśmy się jak w kochanej rodzinie.
Dzięki Ci Panie!

Władysław i Zofia- rodzice Seweryna

Świadectwo Zofii

Świadectwo Zofii

Ojcze Piotrze, no to zrobiłeś nam Rekolekcje!

Rekolekcje te dla niektórych z nas były Rekolekcjami życia. Żadne studia, żadne nominacje nie dały nam dyplomu, który może być przepustką do Nieba. Całe życie uczymy się, doskonalimy, dokształcamy, wspinając się po drabinie awansu. Szkoląc siebie i innych, zapominamy tak naprawdę o sferze własnej duchowości, zapominając jednocześnie o Miłości i Miłosierdziu, którym ot tak, za darmo, za nic, obdarowuje nas Jezus.

Tu, ten czas Rekolekcji, spędzony razem z Jezusem, Maryją i Duchem Świętym, stał się dla niektórych z nas czasem dopełniającym nasze studia życia. Ten tydzień to najkrótsze studia, na których po dłuższym lub krótszym przemyśleniu mogę zmienić nie tylko to moje życie na ziemi, ale-co ważniejsze- życie wieczne. Otwarcie się bowiem na Jezusa, otworzenie naszego serca otwiera nam bramę do życia wiecznego – życia, w którym nie ma lęku przed brakiem pieniędzy, brakiem zdrowia, nie ma już lęku przed egzaminami. Tam każdy z nas, który otworzy się na Jezusa i Jego łaski, będzie mógł uwielbiać Naszego Pana, stojąc przed Nim twarzą w twarz. Wystarczy być dobrym człowiekiem, miłosiernym dla swojego bliźniego, oddać się Jezusowi, Maryi, prosić Ducha Świętego, aby prowadził nas po dobrej drodze życia, po Jego drodze.

Niektórych pocieszę, że aby wejść do Królestwa Bożego, nie potrzeba wielkich osiągnięć, matury czy studiów. Wystarczy być dobrym człowiekiem, otwartym na potrzebujących i miłować z całego serca Jezusa. Nasze życie często nie jest usłane różami. Czasami tak boli, że chciałoby się powiedzieć czy wręcz krzyknąć do Pana Boga: „Za co?”Łatwo jest nam się modlić, gdy jest nam dobrze, gdy nam się powodzi, gdy nas nic nie boli. Ale czy łatwo będzie, gdy ciężka choroba złoży nas do łóżka? Czy wtedy nie przekreślimy Boga? Dlatego już teraz, kiedy jeszcze mamy siłę, kiedy jest nam lepiej, kiedy jeszcze tak nie boli pozostaje nam modlitwa.

Niektórych z nas Rekolekcje bardzo wzruszyły, dały nam dużo do myślenia, np. co począć ze swoim życiem, aby stać się dzieckiem Bożym? Aby nie bać się w końcu śmierci? Aby ją, jak już przyjdzie do nas, wręcz zaakceptować? Potraktować ją jak bramę czy lotnisko, z którego wystartujemy już do lepszego świata – świata pełnego Miłości i Uwielbienia?

Dziękujemy Ci, Ojcze Piotrze, że przez Twoją osobę Jezus wylewał na nas coraz więcej i więcej łask, ogarniał każdego z nas swoim Miłosierdziem. Może dla niektórych z nas pobyt tu był czasem trudnym, aby zrozumieć działanie Ducha Świętego, może to dopiero początek naszego nawrócenia, tzn. wybrania innej drogi, nie tej, którą sami wybraliśmy i zmienić ją?

Czas Rekolekcji dobiegł końca. Czy potrafić będziemy, wracając do naszych codziennych spraw i obowiązków, żyć Duchem Świętym? Jezusem? Maryją? Czy praca w szkole, w domu, taka zwykła, powszednia będzie mogła być naszą modlitwą? Czy będziemy umieli pracować, uwielbiając Pana? Czy nie zmarnujemy owoców tych Rekolekcji?
Chwała Panu!

Zofia i Wł. Słodyczka