Na rekolekcje te trafiłam całkiem przypadkowo, mając głównie w planie korzystanie z uroków morza ze względów zdrowotnych. Od wielu lat należę do jednego z ruchów katolickich, gdzie mam całoroczną stałą formację jako wolontariuszka Boga. Uważałam więc, że niekoniecznie są mi potrzebne jeszcze jedne rekolekcje. Teraz wiem, że był to z mojej strony przejaw pychy, a to- z pokorą przyznaję-najcięższy grzech.
Po pierwszej konferencji zmieniłam zdanie i starałam się w pełni uczestniczyć w tych rekolekcjach. Cieszę się, że Duch Święty zwyciężył w moim sercu, nie doceniałam tej Osoby Boskiej. Bardzo mocno przeżyłam to wszystko, co tutaj się działo. Czuję, że jestem o wiele dalej na drodze do świętości, do Jezusa, którego po raz kolejny wybrałam jako swój Najwyższy Ideał!
Cieszę się ogromnie, że zostałam uzdrowiona z resztek zranień i żalu do wielu osób, które spotykałam na swojej drodze życia. Wyjeżdżam stąd wolna i szczęśliwa, bo wiem, ze w każdej sytuacji Jezus jest i będzie ze mną. I tego pragnę do końca mych dni! Amen.
Pobyt na Rekolekcjach nazwałam „wczasami z Jezusem”, ponieważ żaden jeszcze wyjazd z naszym synem autystą nie był tak wypełniony Jezusem, Maryją i Duchem Świętym. Dawało nam to niesamowity pokój w sercu, nam i naszemu synowi. Zazwyczaj niespokojny, nerwowy i hałaśliwy tym razem był spokojny i wyciszony. Wiem, że to zasługa miejsca omodlonego przez Was wszystkich, którzy braliście udział w Rekolekcjach.
Wspólne spotkania z Ojcem Piotrem nadawały tym Rekolekcjom charakteru spotkań o wielkiej charyzmie. Nasze serca otwierały się co dzień coraz bardziej i bardziej, coraz więcej i więcej na Ducha Świętego. Ja nazywam Ducha Świętego oddechem i tchnieniem, powiewem Boga. Tego Ducha Świętego z dnia na dzień przybywało coraz więcej i więcej. Do serc naszych docierało coraz więcej i więcej łask Miłosierdzia Bożego. Za przyczyną naszej opiekunki Maryi Niepokalanie Poczętej mogliśmy się poczuć bezpiecznie, poczuć, że jesteśmy otuleni jej płaszczem Miłości. Czuliśmy się „zaopiekowani”, wręcz szczęśliwi, a czegóż więcej potrzeba nam ludziom tak małym i czasami niedowartościowanym jak nie Miłości i poczucia bezpieczeństwa?
Tego tu doświadczyliśmy: ciepła i opieki i czuliśmy się jak w kochanej rodzinie.
Dzięki Ci Panie!
Władysław i Zofia- rodzice Seweryna