PIELGRZYMKA STOWARZYSZENIA DO FATIMY

PIELGRZYMKA STOWARZYSZENIA DO FATIMY

Sto lat temu Matka Boża wskazała całej ludzkości i każdemu z nas prostą drogę do zbawienia. Uczyniła to, objawiając się trojgu ubogim Pastuszkom w niewielkiej, zagubionej w górach Estramadura wiosce, w dalekiej Portugalii. Od tego czasu Fatima- bo tak właśnie nazywała się ta miejscowość- stała się miejscem najważniejszych wydarzeń w dziejach świata początku XX wieku. Objawienia Matki Bożej i przekazane przez Nią orędzie na zawsze odmieniło oblicze nie tylko Portugalii, ale także serca ludzi na całym świecie.

W 100. rocznicę tych wydarzeń Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich w ostatnich dniach września br. zorganizowało pielgrzymkę do Fatimy, zaspokajając tym samym pragnienia naszych serc odwiedzenia miejsc, gdzie wszystko się zaczęło…

W naszą podróż wyruszyliśmy 25.09.2017 r. Tego dnia z różnych stron Polski autokarami, pociągami, busami i samochodami wyjechaliśmy ze swych domów, aby w stolicy, na lotnisku Okęcie spotkać się z naszymi opiekunami i przewodnikami duchowymi, którzy wraz z nami pielgrzymowali do Fatimy- księżmi Markiem Kundziczem i Bogdanem Żurkiem z parafii św. Józefa w Częstochowie oraz ks. Ryszardem Półtorakiem z parafii Trójcy św. w Elblągu.  Na warszawskim lotnisku uczestniczyliśmy we Mszy św. sprawowanej w intencji naszej pielgrzymki i jej bogatych owoców duchowych.

Do Lizbony dolecieliśmy późną nocą, właściwie już następnego dnia. Czekał tam na nas podstawiony autokar z biura turystycznego Cezar, który dowiózł nas do hotelu „Alleluja”, usytuowanego parę kroków od głównego placu sanktuarium. Z powodu późnej pory zdążyliśmy jedynie zauważyć górujący nad placem ogromnych rozmiarów świetlisty różaniec, który już z daleka w drodze do Fatimy widziany był przez nas z okien autokaru.

Pierwszego  dnia naszego pobytu w Fatimie  udaliśmy się na należące do rodziny Pastuszków dawne pole Cova da Iria, które obecnie stanowi główny plac modlitewny sanktuarium i miejsce, gdzie odprawiane są najważniejsze uroczystości.. Wraz z naszą panią przewodnik zwiedzaliśmy wszystkie usytuowane na tym placu  obiekty sakralne, związane z kultem MB Fatimskiej; na koniec zatrzymaliśmy się pod pomnikiem Naszego Papieża –św. Jana Pawła II i zaśpiewaliśmy jego ulubioną pieśń „Barkę”.

Naszego pielgrzymowania do Fatimy nie ograniczyliśmy tylko do Cova da Iria, choć niewątpliwie jest to główne miejsce trwającej tam modlitwy. Po południu wyruszyliśmy pieszo na Drogę Krzyżową, modląc się i rozważając wydarzenia z życia Pana Jezusa. Droga ta położona jest trochę na uboczu, w pięknym oliwnym gaju. Wokół niej również miejsca objawień miejsce spotkania Łucji z Matką Bożą  oraz miejsce ukazania Anioła Pokoju. Nasza Droga Krzyżowa była jednym z najpiękniejszych przeżyć duchowych tej pielgrzymki.

Skąpana w palącym słońcu polna ścieżka z wybudowanymi przy niej stacjami Męki Pańskiej doprowadziła nas do miejscowości Aljustrel, skąd pochodzili Pastuszkowie i którą to trasę pokonywali codziennie, wypasając bydło. Dzisiaj Aljustrel jest spokojną portugalską wioską, w której więcej jest turystów niż mieszkańców. Widzieliśmy tam bardzo dużo sklepików z pamiątkami (zarówno dewocjonaliami, jak i typowymi dla Portugalii wyrobami ze lnu, ceramiki czy korka). Najciekawszymi jednak obiektami tej miejscowości są zachowane do dziś rodzinne domy św. św. Hiacynty i Franciszka oraz s. Łucji. Dzięki nim można zobaczyć, jak mieszkały ich rodziny na początku ubiegłego stulecia.  Niedaleko wejścia do domu Hiacynty i Franciszka wisi ostatnie zdjęcie trójki dzieci,  zrobione właśnie na tle tego domu. Dom Łucji jest wyraźnie większy i widać, że jej rodzice byli zamożniejsi od rodziny Marto. Najbardziej poruszającym momentem  podczas pobytu w wiosce było dla nas  jednak spotkanie z siostrzenicą siostry Łucji. Niestety, nikt z nas nie znał języka portugalskiego, dlatego mogliśmy wymienić się z nią tylko uściskami i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.

Wieczorem (i tak już było każdego dnia do końca naszej pielgrzymki) znów udaliśmy się na główny plac sanktuarium, by wraz z innymi  wiernymi z różnych stron świata wspólnie modlić się na różańcu, a potem wziąć udział w  uroczystej procesji ze świecami. Choć trwała ona do późnej nocy, po jej zakończeniu zawsze wracaliśmy do Kaplicy Objawień, czcząc Pannę Najświętszą modlitwą i śpiewem – po prostu  trudno nam było się  z Nią rozstać…

Kolejnego dnia naszej pielgrzymki kontynuowaliśmy zwiedzanie Fatimy i jej okolic. Najpierw odwiedziliśmy niewielki kościółek parafialny, do którego chodziły dzieci ze swoimi rodzinami. Tutaj zostały ochrzczone, tu Łucja przyjęła pierwszą komunię św. Byliśmy także na cmentarzu, który znajduje się naprzeciwko kościoła parafialnego. Leżą tam zmarli z rodziny Łucji, Hiacynty i Franciszka. Co ciekawe, na grobach rodzinnych nie ma krzyży, prawdopodobnie  dlatego, że kiedyś wystarczał jeden krzyż centralnie ustawiony na cmentarzu, więc na grobach ich już nie stawiano.

Drugą część tego dnia poświęciliśmy na zwiedzanie dwóch przepięknych obiektów architektonicznych, położonych niedaleko Fatimy. Pierwszym z nich był klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w miejscowości Batalha, który jest uważany za jeden z najwspanialszych przykładów architektury i sztuki gotyku w Portugalii i  z tego też względu został wpisany na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. W zespole klasztornym podziwialiśmy m.in.  ogromną, przeszło 80- metrową bazylikę z transeptem, kaplicę fundatora, królewski krużganek, kapitularz i refektarz. Zadziwiał nas fakt, iż elewacje zewnętrzne i wewnętrzne, tak bogato zdobione , pomimo upływu lat nie niszczeją, chociaż w zespole brak jest pokrycia dachowego. Cóż znaczy przyjazny klimat!

Pełni zachwytu nad .połączeniem stylu angielskiego gotyku z bogactwem stylu manuelińskiego klasztoru, udaliśmy się do miejscowości Alcobaça, w której z kolei oniemieliśmy na widok wyróżniającego się na tle architektury miasteczka opactwa cystersów Składa się ono z dwóch głównych skrzydeł, pomiędzy którymi znajduje się kościół. Choć został wybudowany przeszło 800 lat temu, do dziś jest największym kościołem w Portugalii. Jego wnętrze zaskoczyło nas  swoją prostotą, a momentami nawet surowością – na głównym ołtarzu jest tylko jeden krucyfiks i posąg Chrystusa. Podziwialiśmy natomiast kilkadziesiąt ponad 20- metrowych kolumn, wypełniających świątynię i czuliśmy się tak, jakbyśmy cudem przenieśli się prosto do średniowiecza!

Ostatnim  punktem na trasie naszej pielgrzymki tego dnia była miejscowość Nazare. Przywitała nas ona oryginalnymi smakami i muzyką: to tutaj kosztowaliśmy wspaniałych suszonych fig kupowanych na miejskich kramikach i tutaj słuchaliśmy nostalgicznych dźwięków muzyki fado, wykonywanej przez ulicznych grajków. Przy dźwiękach tej muzyki udaliśmy się do  Kościoła Matki Bożej Karmiącej, usytuowanego  w dzielnicy O Sitio na szczycie klifu, z którego rozpościera się majestatyczny widok na wspaniałe plaże tej dawnej rybackiej miejscowości. W kościele MB Karmiącej mieliśmy okazję ujrzeć niewielką figury Matki Boskiej, Czarnej Madonny, która wg legendy została  przyniesiona przez pewnego mnicha w IV wieku z Nazaretu do klasztoru i której miasto zawdzięcza swą  nazwę.  W kurorcie Nazare mogliśmy podziwiać niezwykle strome klify, opalać się na plaży spacerować brzegiem oceanu i  zanurzać w nim  stopy, a niektórzy- co odważniejsi- zażyć orzeźwiającej oceanicznej kąpieli.

Czwartek, 28.09..2017 r. zgodnie z programem naszej pielgrzymki był przeznaczony na modlitwę indywidualną i osobiste spotkanie z Matką Bożą. W tym dniu każdy z nas udał się przede wszystkim do Kaplicy Objawień, ustawionej w miejscu, gdzie Łucji dos Santos oraz rodzeństwu  Hiacyncie i Franciszkowi Marto ukazała im się „Pani jaśniejsza niż słońce”, która poprosiła je o modlitwę i powrót do Cova da Iria trzynastego dnia każdego następnego miesiąca. Tutaj przypominaliśmy sobie ich historię i rozważaliśmy istotę objawień, wracaliśmy pamięcią do   przekazanych nam przez dzieci tajemnic, tutaj też mieliśmy czas na osobistą modlitwę i uświadomienie sobie, na ile każdy z nas stara się wypełnić przekazane nam przez Matkę Bożą przesłanie.

Odwiedzaliśmy też kolejne miejsca związane z objawieniami. Obok kaplicy rośnie drzewo- dąb korkowy. Na takim właśnie dębie dzieciom ukazała się Matka Najświętsza. Dziś tego prawdziwego już  nie ma -ludzie brali z niego po kawałku, aż nic nie zostało.

Po lewej stronie od kaplicy znajduje się Bazylika Matki Bożej Różańcowej, którą każdy z nas tego dnia i podczas całej pielgrzymki wielokrotnie odwiedził. Jest to duży kościół, ze smukłą wieżą i arkadami, który jest nam dobrze znamy  z wszystkich zdjęć i filmów o Fatimie.. W tej bazylice znajdują się groby Pastuszków– błogosławionych  Hiacynty i Franciszka, oraz zmarłej w 2005 r. sługi bożej Łucji. Są one bardzo skromne. Smutno o tym pisać, ale w kościele trudno o chwilę skupienia, natomiast słychać ciągły gwar turystów, którzy cały czas robią sobie zdjęcia i rzadko który z nich pomyśli o modlitwie.

Stojąc tyłem do bazyliki, widzimy plac, na którym podczas nabożeństw mieści się nawet 500 tysięcy ludzi. Na środku tego placu znajduje się źródełko z wodą, która ma  uzdrawiającą moc.

Po przeciwnej stronie placu stoi ogromny kościół Trójcy Przenajświętszej, który wielokrotnie w tym dniu mieliśmy okazję odwiedzić. Jest to czwarty pod względem wielkości kościół na świecie, a został wybudowany z datków pochodzących wyłącznie od pielgrzymów. Z zewnątrz może nie wydaje się taki wielki, ale w środku znajduje się ponad 8 000 miejsc siedzących i mnóstwo stojących. Kościół za pomocą ruchomej ściany można podzielić na dwie części, a ławki ustawione są tak, by z każdego miejsca było widać ołtarz ozdobiony mozaiką wykonaną z czystego złota. W podziemiach tego kościoła znajdują się liczne kaplice, sale wystawowe i pomieszczenia , w których można skorzystać z sakramentu Spowiedzi św. Najwięcej pielgrzymów adoruje jednak Najświętszy Sakrament, który mieści się w przestronnej kaplicy.

Przed kościołem stoją wielki, metalowy i nowoczesny krzyż, a obok niego Brama Miłosierdzia oraz  pomniki trzech papieży: św. Jana Pawła II, Pawła VI, Piusa XII, a także  bpa Jose Aloes Correia da Silva Od tego mniej więcej miejsca przez cały plac aż do Kaplicy Objawień i potem wokół niej wiedzie ścieżka, którą pielgrzymi przemierzają na kolanach, przepraszając Boga za swoje grzechy, modląc się na różańcu i wypraszając za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej wszelkie potrzebne łaski. . Mimo, że trasa jest dość długa, na ścieżce zawsze widać przemieszczających się przez plac pielgrzymów.

Nasz dzień na Cova da Iria zakończyliśmy wspólnym wejściem do jednego z  domów rekolekcyjnych, mieszczących  się naprzeciwko Kaplicy Objawień. Tu za niewielką opłatą mogliśmy obejrzeć najciekawsze dary dla sanktuarium, a także m.in. oryginalną koronę z figury Matki Boskiej Fatimskiej z kulą  podarowaną przez św. Jana Pawła II po zamachu na jego życie 13 maja 1981 r.

W ostatnim dniu  naszej pielgrzymki, tak jak i we wszystkich dniach poprzednich,  uczestniczyliśmy w porannej Mszy św. sprawowanej tym razem w Bazylice Matki Bożej Różańcowej, a nie jak dotychczas w Kaplicy Objawień. Na jej zakończenie Pani Prezes Maria Chodkiewicz dokonała Aktu Zawierzenia Matce Bożej Fatimskiej  wszystkich szkół i przedszkoli prowadzonych przez Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich w Polsce, prosząc o Boże błogosławieństwo dla nich i ich dalszy pomyślny rozwój.

Później mieliśmy czas na powtórne nawiedzenie tych szczególnych, uświęconych obecnością Matki Bożej miejsc na placu Cova da Iria,  nasze ostatnie w tym miejscu modlitwy oraz zakup pamiątek. Spóźnieni, późnym popołudniem wyruszyliśmy do Lizbony.

W stolicy Portugalii z okien autokaru podziwialiśmy dzielnicę Belem, wieżę  u wrót wejścia do portu oraz pomnik Odkrywców przy portowym nadbrzeżu,  Zachwycił nas górujący nad miastem  pomnik Chrystusa Króla, który jest kopią podobnego pomnika w Rio de Janeiro i został wystawiony przez Portugalczyków Panu Jezusowi w podzięce za uniknięcie  poważniejszych zniszczeń tego kraju podczas II wojny światowej.  Następnie zwiedzaliśmy Klasztor św. Hieronima, który uważany jest za perłę i kwintesencję stylu manuelińskiego, będącego specyficznym dla Portugalii połączeniem gotyku i renesansu. Klasztor uważany jest tak za 1 z 7 cudów Portugalii. Znajdują się m.in. groby króla Manuela I i jego żony Marii Aragońskiej, są tam też nagrobki słynnego żeglarza Vasco da Gamy oraz najsłynniejszego portugalskiego poety Fernanda Pessoa.

Następnie pośpiesznie zwiedzaliśmy  Stare Miasto, place dos Restauradores i Rossio. Z widokowej wieży podziwialiśmy pałac Belem – siedzibę prezydenta Portugalii oraz ruiny zamku św. Jerzego – dawnej arabskiej fortecy, Z zewnątrz jedynie widzieliśmy Katedrę Najświętszej Maryi Panny oraz kościół św. Antoniego  – patrona Portugalii. ,Nie podarowaliśmy sobie jednak przejazdu  na najbardziej wysunięty  zachodni ląd w Europie, czyli Przylądek Cabo da Roca. Choć dojechaliśmy do niego po kolacji, późną nocą, oczyma duszy wyobrażaliśmy sobie te wspaniałe widoki, które moglibyśmy ujrzeć za dnia, przy przepięknej, słonecznej pogodzie, jaka towarzyszyła nam w Portugalii podczas całej naszej pielgrzymki.

Szczęśliwi ze spotkania z Matką Bożą w Fatimie, zachowując w sercach Jej orędzie i wzmocnieni wiarą, że przekazane przez Nią przesłanie na trwałe nas odmieni,  śpiewem i tańcem na ulicach Lizbony żegnaliśmy przyjazną nam Portugalię Dla każdej osoby wierzącej ta cudowna podróż miała  szczególny wymiar duchowy. Mamy nadzieję, że przeżycia te na zawsze pozostaną w naszych sercach, oprócz oczywiście wspaniałej pogody, urzekających krajobrazów, bogactwa zabytków, smaków, muzyki, gorącego słońca, powiewu oceanu oraz niezwykłej gościnności mieszkańców Portugalii.

Na Szlaku Miłosierdzia – Wilno

Na Szlaku Miłosierdzia – Wilno

W dniach 6-9.10.2016r. Dyrektorzy Szkół i Przedszkoli Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich z całej Polski pielgrzymowali do Wilna. Program pielgrzymki był niezwykle bogaty. Obejmował zarówno miejsca naszej pamięci narodowej (takie jak przepiękna nekropolia Na Rossie), unikatowe świątynie, Uniwersytet Wileński, miejsca związane z wieszczem Adamem Mickiewiczem i przede wszystkim wileńskie ślady św. Faustyny.

Wilno – to miasto, gdzie światu została przekazana Koronka do Miłosierdzia Bożego; rozłożone na zalesionych wzgórzach w dolinie Wilii i Wilejki, urzekające niepowtarzalną atmosferą.

Na naszej trasie pielgrzymkowej znalazły się niezwykłe miejsca związane z Bożym Miłosierdziem, a więc Ostra Brama z cudownym wizerunkiem Matki Bożej Miłosierdzia, domek św. Faustyny na Antokolu (miejsce dwukrotnego jej pobytu w Wilnie), dawna kapelania wizytek (dziś dom Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego) i Sanktuarium Bożego Miłosierdzia  z obrazem namalowanym przez Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek siostry Faustyny. Niezwykłe miejsca i niezwykłe historie.

Ostra Brama – jedyna brama zachowana w murach Wilna, a w niej Matka Boża w złotej szacie, ze spuszczonymi oczami i splecionymi na piersi rękoma. Na ścianach powieszono czternaście tysięcy wotów ofiarnych za otrzymane łaski. To tu – po raz pierwszy wystawiono obraz Jezusa Miłosiernego – w pierwszą niedzielę po Wielkanocy w 1935 roku.
U stóp Matki Bożej Ostrobramskiej zawierzyliśmy wszystkie szkoły Stowarzyszenia; tu trzykrotnie uczestniczyliśmy w Najświętszej Ofierze, oddając Matce Miłosierdzia radości i trudy naszego życia.

Kolejne niezwykłe miejsce – to drewniany domek św. Faustyny, cudem ocalały z pożogi wojennej. W budynku oryginalne podłogi, okna, drzwi, proste łóżko, stolik, krzesło. W pomieszczeniu relikwie św. Faustyny i błogosławionego księdza Michała Sopoćki. Czas zatrzymał się w miejscu.

Dawna kapelania wizytek, gdzie mieszkał ks. Sopoćko (i jego sąsiad malarz – Eugeniusz Kazimirowski) – to od 2005r. dom Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego; zgromadzenia, którego założenia życzył sobie sam Jezus. W dawnej pracowni Kazimirowskiego, tu – gdzie powstał słynny obraz „Jezu, ufam Tobie” – siostry urządziły kaplicę. Na klatce schodowej pamiątka po ks. Sopoćce – duży, drewniany krzyż – własnoręcznie przez niego zrobiony. Przed niedużym, biało-brązowym budynkiem, wśród czerwonych pelargonii, pomnik „apostołki miłosierdzia”.

Ostatnim elementem na naszym wileńskim szlaku miłosierdzia był kościół Świętej Trójcy – czyli Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. W prostym ołtarzu z białego marmuru obraz Kazimirowskiego. Do 2005r. obraz znajdował się w polskim kościele Św. Ducha, skąd- decyzją miejscowego kardynała – przeniesiono go do sąsiadującej z nim świątyni. Jest to miejsce wieczystej adoracji i ustawicznego wypraszania miłosierdzia dla świata. Tu – przed obliczem Miłosiernego Jezusa – mogliśmy trwać na sobotniej adoracji, polecając modlitwą Koronki najtrudniejsze sprawy.

Wilno pożegnaliśmy niedzielną mszą świętą, odprawioną u stóp Matki Bożej Ostrobramskiej.

Z pielgrzymką na Kresy

Z pielgrzymką na Kresy

14.08.2016 r. w niedzielę wczesnym rankiem wyruszyliśmy z pielgrzymką na Kresy, w Łodzi w naszych szkołach mieliśmy Mszę św. w intencji szczęśliwej podróży. Zawierzyliśmy się Matce Bożej i Bożemu Miłosierdziu, prosząc także św. siostrę Faustynę o modlitwę za nas na tej niezwykłej pielgrzymce po dawnej Polsce.

Pierwszym przystankiem na naszej pielgrzymce była Sokółka, a dokładnie kościół parafialny pw. św. Antoniego, w którym 12.10.2008 r. stał się cud. Konsekrowany komunikant stał się Ciałem Chrystus. Ujrzenie zabarwienia Krwią Naszego Pana Hostii wzmocniło nasza wiarę, uzmysłowiło nam, że każdego dnia na ołtarzach świata dokonuje się największy z cudów – przemiana chleba i wina w prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa. Od 02.10.2011 r. „cud przemiany” można zobaczyć w bocznej Kaplicy kościoła. My także mogliśmy pokłonić się Chrystusowi, zanosząc do Niego nasze podziękowania i prośby, modląc się Koronką do Ciała i Krwi Chrystusa.

15 sierpnia – w tym niezwykłym dla nas dniu, święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i upamiętnienia Bitwy Warszawskiej z 1920 r. mogliśmy nie tylko uczestniczyć w mszy św. w Nowogródku, ale także odbyć spacer po Grodnie. To tutaj mieszkał i zmarł w 1483 r. syn króla – św. Kazimierz, i tutaj w Zamku Nowym powstałym w XVIII w. został podpisany traktat rozbiorowy Polski. Zamek nie wywarł na nas dobrego wrażenia ze względu na ponurą historię, która nas jako Polaków bardzo mocno dotknęła. Duch patriotyzmu był z nami także na polskim cmentarzu katolickim, na którym została pochowana Eliza Orzeszkowa, zasłużona działaczka Grodna. Również na tym cmentarzu mogliśmy pomodlić się za polskich żołnierzy, którzy bronili Grodna. Jest tutaj symboliczny grób 13-letniego obrońcę Grodna Tadeusza Jasińskiego.

W Grodnie znajduje się także cerkiew Świętych Borysa i Gleba. Jej niepowtarzalna architektura wprawiła nas w zdumienie. To najstarsza cerkiew prawosławna w mieście
i jedyny zachowany zabytek architektury staroruskiej sprzed najazdu mongolskiego na zachodniej Białorusi.

Jednym z ostatnich zabytków, które mieliśmy okazję zwiedzić w Grodnie była Bazylika katedralna św. Franciszka Ksawerego. Kościół ten zaliczany jest do najwspanialszych zabytków Wielkiego Księstwa Litewskiego i po dziś dzień uważany jest za jeden z najważniejszych zabytków architektury stylu barokowego na tym obszarze. W konsekracji świątyni w 1705 r. wzięli udział król Polski August II i car Piotr I. Niezwykłe piękno wnętrza barokowego świątyni bardzo nas ujęło, ale najpiękniejsze było usłyszeć Mszę św. w polskim języku i ucieszyć się wielką liczbą wiernych, którzy z kwiatami i ziołami przyszli na Mszę świętą.

Kolejnym miejscem na naszym szlaku pielgrzymkowym w tym dniu był Nowogródek, dawna stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nad miastem górują ruiny zamku Mendoga, który najpierw przyjął chrzest w obrządku łacińskim, a następnie koronował się na króla Litwy. W Nowogródku, w Kościele Farnym mogliśmy mieć Mszę Św., którą odprawiał opiekun Duchowy SPSK ks. Marek Kundzicz. To właśnie tutaj w 1799 r. został ochrzczony Adam Mickiewicz i tutaj odbyły się zaślubiny króla Władysława Jagiełły z Sonią Holszańską.

W tym kościele w czasie II wojny światowej przebywały Siostry Najświętszej Rodziny z Nazaretu i one to oddały życie za mieszkańców Nowogródka. Terror okupacyjny, ludności nowogródzkiej rozpoczął się eksterminacją Żydów, po czym nastąpiła fala aresztowań ludności polskiej, a po niej zbiorowa egzekucja sześćdziesięciu osób, w tym 2 kapłanów. W 1943 r., znów nastąpiły aresztowania, tym razem zatrzymano ponad 120 osób z zamiarem rozstrzelania. Wówczas to siostry nazaretanki wspólnie podjęły decyzję ofiarowania swego życia za uwięzionych członków rodzin (mężów i ojców) i wobec kapelana i rektora fary ks. Aleksandra Zienkiewicza, wypowiedziała ją w imieniu wszystkich, S. M. Stella, pełniąca wtedy obowiązki przełożonej. Na planie ludzkich działań nastąpiła zmiana. Uwięzieni zostali wywiezieni na roboty do Rzeszy, a kilku zwolniono: Bóg przyjął ofiarę sióstr i 31.07.1943 wieczorem otrzymały one wezwanie na komisariat, rano 1 sierpnia1943 r. zostały rozstrzelane w pobliskim lesie. Zarówno uwięzieni jak i kapłan ocaleli. To oni stali się głosicielami wiary w skuteczność pośrednictwa sióstr u Boga. S. M. Stella i 10 Towarzyszek ofiarą z życia heroicznie spełniły nazaretański charyzmat służby rodzinie.

Tuż przy ołtarzu znajduje się obraz Sióstr, ten sam, który był na ich beatyfikacji w 2000 r. i został ofiarowany przez św. Jana Pawła II. W bocznej kaplicy w pięknym sarkofagu leżą doczesne szczątki Błogosławionych Męczennic, dwunasta siostra została pochowana na miejscowym nowogródzkim cmentarzu. Mogliśmy być także w miejscu zamordowania Sióstr, dokąd przybywają tłumnie katolicy, by modlić się za wstawiennictwem błogosławionych Sióstr o potrzebne łaski. Pośród starych drzew, otulonych mchem można zrozumieć jak wielką ofiarę złożyły Siostry.
Trzeci dzień to zwiedzanie Mińska – stolicy i największego miasta Białorusi. Ok 1300r. Mińsk wszedł w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, w 1386 r. wraz z Litwą formalnie włączony do Królestwa Polskiego. Miasto jest czyste i bardzo dobrze zagospodarowane. Przeważają w nim ogromne budowle socrealistyczne. Jednym z najdoskonalszych przykładów jest niezaprzeczalnie Dom Rządowy Republiki Białorusi, w którym obecnie obraduje parlament tego kraju. Przed pomnikiem znajduje się pomnik Lenina oraz ogromny plac, który wykorzystywany był do demonstracji i przemówień w totalitarnym państwie sowieckim. Jedynym zabytkowym kościołem, który udało nam się zwiedzić w stolicy Białorusi, była Archikatedra Najświętszej Maryi Panny w Mińsku rzymskokatolicki kościół katedralny i zarazem centrum życia religijnego. Wchodząc do tej świątyni nie spodziewaliśmy się, że ujrzymy tak piękny obraz oczekującej na nas w głównym ołtarzu Najświętszej Matki Bożej Niepokalanej – patronki Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich. W katedralnej zakrystii przywitał nas z kolei nasz drugi wielki orędownik w niebie – św. Jan Paweł II ukazany w pokaźnych rozmiarów obrazie autorstwa Grzegorza Gałązki.

Niezwykłym momentem był dla nas przyjazd na Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu, w niewielkiej wsi w obwodzie smoleńskim, gdzie zostało pomordowanych prawie 4500 oficerów polskich. Dokonała się tutaj jedna z największych zbrodni w czasach II wojny światowej, tzw. Zbrodnia katyńska.

Ze względu na jej ideologiczne umotywowanie względami klasowymi, a faktycznie narodowymi, masowość i ówczesny sojusz ZSRR z III Rzeszą, zbrodnia ta jest według oceny prawnej Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej – uznawana za ludobójstwo, zbrodnię przeciwko ludzkości i zbrodnię wojenną, w jej sprawie od 2004 roku prowadzone jest śledztwo. Polska ocena prawna zbrodni jest odrzucana przez Rosję, następcę prawnego ZSRR. Kwalifikowana jest jako zbrodnia komunistyczna, , polegająca na rozstrzelaniu wiosną 1940 roku co najmniej 21 768 obywateli Polski, na mocy decyzji najwyższych władz Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Egzekucji ofiar, uznanych za „wrogów władzy sowieckiej” i zabijanych strzałami w tył głowy z broni krótkiej, dokonała radziecka policja polityczna NKWD. W latach 1940–1990 władze ZSRR zaprzeczały swojej odpowiedzialności za zbrodnię katyńską, lecz w 1990 roku oficjalnie przyznały, że była to „jedna z ciężkich zbrodni stalinizmu”. Wiele kwestii związanych z tą zbrodnią nie zostało jak dotąd wyjaśnionych. Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu został otwarty z inicjatywy Federacji Rodzin Katyńskich i poświęcony 28 lipca 2000, w ramach obchodów upamiętniających 60. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. W założeniu oprawców Las Katyński miał być jedynie miejscem ukrycia zwłok ofiar zbrodni, a nie cmentarzem.

Jednym z głównych elementów cmentarza jest wielka „brama”, przesunięta z granicy muru w głąb cmentarza. Swoim ciężarem i potęgą przypomina kamień grobowy, który został odsunięty w dniu Zmartwychwstania siłą nadziei i wiary w ostateczne ujawnienie prawdy. Płaszczyzna żeliwnej powierzchni niczym karta historii zapisana jest nazwiskami ofiar, odciśniętymi niczym czcionki drukarskie. Brama jest otwarta, a stojący w niej wysoki żeliwny krzyż znamionuje zwycięstwo prawdy. Przed bramą stoi żeliwny ołtarz-stół ofiarny, miejsce sprawowania Mszy świętej. Przed stołem umieszczono tablicę informującą o okolicznościach popełnienia zbrodni. Pod bramą będącą zbiorowym epitafium w specjalnej niszy, poniżej poziomu ziemi, został umieszczony dzwon, którego stłumiony dźwięk ma symbolizować prawdę niemożliwą do ukrycia nawet pod ziemią. Na powierzchni dzwonu został wyryty tekst Bogurodzicy i nazwa dzwonu „Katyń”.
Na terenie cmentarza znajduje się sześć zbiorowych mogił ze szczątkami oficerów i dwa groby generałów: Bronisława Bohaterewicza i Mieczysława Smorawińskiego. Mogiły zbiorowe zaznaczone są żeliwnymi płytam i, a leżące na nich krzyże jakby wyłaniają się sod ziemi. Doły śmierci, z których ekshumowano zwłoki ofiar, zostały zaznaczone jak plamy
w leśnym pejzażu. Wolne od wszelkiej roślinności, pośród lasu mają eksponować plamy, których nie da się zatrzeć. Naprzeciw ściany – „bramy” usytuowane są tablice ze znakami wyznaniowymi, symbolizują one cztery religie, których wyznawcy spoczęli w ziemi katyńskiej.

W lesie panuje przejmująca cisza: nie słychać szumu drzew ani śpiewu ptaków. Ciszę tę co pewien czas przerywa odgłos jadącego pociągu. Tuż za lasem ciągnie się bowiem trasa kolejowa Moskwa – Brześć. To właśnie tymi torami do pobliskiej stacji Gniezdowo wieziono transporty polskich oficerów z Kozielska, wieziono ich na stracenie. Naszemu pobytowi na cmentarzu w Katyniu towarzyszył obfity deszcz. Mieliśmy wrażenie jakby samo niebo wraz z nami płakało nad losem pomordowanych tutaj polskich oficerów. Gdy jednak w zadumie wsiedliśmy do naszego autokaru, ujrzeliśmy na niebie niecodzienne zjawisko: przepiękną podwójną tęczę, która swoimi dwoma ramionami wspierała się o horyzont. Fakt, że właśnie w tym momencie pojawiła się na niebie, sprawił, że poczuliśmy, że sam Dobry Pan Bóg docenił trud naszej pielgrzymki do Katynia i chciał nam podziękować za hołd oddany ofiarom zbrodni.

Kolejny dzień był dla nas dniem zadumy, przemyśleń nad losem Polaków walczących za ojczyznę. Rano 17.08. wybraliśmy się do pobliskiego Gniezdowa miejscowości oddalonej o 14 km od Smoleńska, by zobaczyć stację kolejową, na którą przyjeżdżali polscy oficerowie – ofiary zbrodni katyńskiej i która stanowiła ostatni etap ich podróży przed rozstrzelaniem w Katyńskim Lesie. Stacyjka ta jest niewielka, znajduje się ok. 3 km w linii prostej od miejsca egzekucji. Polaków przywożono pociągami na tę stację i stąd transportowano na miejsce straceń karetkami więziennymi lub autobusami o zamalowanych oknach. Według relacji rosyjskich świadków w trakcie każdego transportu więźniów do Gniezdowa dwa lub trzy wagony z jeńcami podstawiano na krótki ślepy tor na północnej stronie stacji. Z boku; kiedy więźniowie przechodzili z wagonów do autobusów więziennych typu „czornyj woron”, teren był otoczony kordonem funkcjonariuszy NKWD z bronią gotową do strzału.

Stary budynek stacji do dzisiejszych czasów ju ż się nie zachował, na tym miejscu po II wojnie światowej wybudowano nowy, obecnie z zewnątrz pomalowany na zielono. Na peronach nie ma żywej duszy, wałęsa się tylko stary pies.

Po wizycie w Gniezdowie po raz drugi udaliśmy się do Katynia, by wziąć udział we Mszy św. sprawowanej w intencji poległych tu Polaków i wszystkich ofiar pomordowanych na Wschodzie. Miała ona szczególnie podniosły charakter, myślami towarzyszyliśmy ofiarom dokonanej tu zbrodni. W trakcie Eucharystii Pani Prezes Maria Chodkiewicz w imieniu Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich złożyła uroczyste zobowiązanie, że pamięć o pomordowanych będzie zawsze podtrzymywana we wszystkich szkołach SPSK poprzez organizację na ich terenie miejsc upamiętnienia, częste modlitwy czy organizację wycieczek szkolnych. Na zakończenie uroczystości pod Pomnikiem Katyńskim złożyliśmy wiązankę biało- czerwonych kwiatów i wspólnie odśpiewaliśmy nasz hymn narodowy. Przedstawiliśmy też przygotowany wcześniej montaż słowno – muzyczny, który w poetyckich słowach upamiętniał ofiary tego bestialskiego mordu.
Po części oficjalnej każdy miał możliwość sam przejść się alejkami cmentarza, odszukać tabliczkę z nazwiskami osób bliskich, pomodlić się za nich.
Udając się do stojącego na parkingu autokaru, zauważyliśmy bardzo okazałą jak na rosyjskie standardy cerkiew prawosławną , z bogatymi, złoconymi kopułami. Jak się dowiedzieliśmy, została ona postawiona na tym odludziu już po wybudowaniu cmentarza. Nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że postawiono ją w tym miejscu specjalnie, aby to ona, a nie memorialny kompleks cmentarny przyciągał uwagę ludzi odwiedzających to szczególne miejsce.

Kolejnym przystankiem w tym dniu było Lotnisko „Siewiernyj” w Smoleńsku, miejsce katastrofy polskiego samolotu 10 kwietnia 2010 r. Obecnie lotnisko jest nieczynne i tylko okazjonalnie wykorzystywane do przyjmowania samolotów. Wydaje się, że wszyscy chcą zapomnieć o jego istnieniu, bez dokładnej znajomości terenu trudno tam bowiem dojechać: nie ma żadnego drogowskazu, ani tabliczki kierującej na lotnisko, od strony ulicy jest zaś zasłonięte nowo utworzonym salonem samochodowym, który powstał już po katastrofie smoleńskiej i zajmuje znaczna część powierzchni lotniska. Dopiero skręcając w wąską drogę za parkingiem dla oferowanych do sprzedaży aut dotarliśmy do miejsca upamiętniającego katastrofę. Trudno nam było pogodzić się
z tym faktem, jeszcze większy zaś smutek odczuliśmy, gdy na własne oczy zobaczyliśmy, jak obecnie wygląda to miejsce. Sam teren jest ogrodzony wysoką, metalową, miejscami zardzewiałą siatką
i gdyby nie 3 drewniane krzyże, które ktoś pod nią pozostawił, nie wiedzielibyśmy, że oto stoimy bardzo blisko miejsca największej katastrofy lotniczej, jaka miała miejsce w historii nie tylko Polski, ale i Europy, a nawet świata. Nigdy bowiem w historii nie zdarzyło się, aby w jednej katastrofie zginęło tak wiele wybitnych osobistości- członków Rządu RP, kierujących najważniejszymi państwowymi instytucjami, zwierzchników sił zbrojnych z Panem Prezydentem Polski na czele. Do miejsca, gdzie stoi nadłamana brzoza i zwyczajowo składane są kwiaty i krzyże, prowadzi wybetonowany chodnik. Za siatką rozciąga się rzeczywiste miejsce katastrofy, obecnie porosłe trawą i wysokim zielskiem. Obecnie nie widać tam żadnych śladów, że jeszcze do 2010 r. funkcjonowało tu lotnisko. Tuż obok brzozy, w odległości kilkunastu kroków do leżącego tu kamienia przymocowana jest niewielka tablica w j. polskim i rosyjskim z informacją, że 10.04.2016 w tym miejscu zginął Prezydent Polski wraz z 95 innymi ważnymi osobistościami. Ani słowa o tym, że lecieli na uroczystości państwowe z okazji 70 rocznicy zbrodni katyńskiej. Chyba na znak protestu wobec takiej treści napisu nikt z Polaków nie składa pod tablicą kwiatów, wszyscy natomiast zatrzymują się przy brzozie (tak twierdził nasz przewodnik). Tutaj również pomodliliśmy się za poległych, złożyliśmy wiązankę biało- czerwonych goździków i zapaliliśmy znicze w barwach narodowych. Potem odspiewaliśmy nasz hymn narodowy i inne pieśni patriotyczne. Czuliśmy w głębi naszych serc, że tylko w ten sposób możemy uczcić pamięć tych , którzy zginęli. Nasze zachowanie w tym miejscu wzbudziło niepokój kręcących się wokół tego miejsca smutnych panów, którzy przez cały czas naszego pobytu czy to na lotnisku , czy też później w Smoleńsku bacznie nas obserwowali. Szczególnie nie podobał im się fakt, że rozwinęliśmy flagę z napisem „SP SPSK Smolajny”, która zawsze towarzyszy nam we wszystkich naszych pielgrzymkach. Zarzucili nam, że urządzamy manifestację, na którą nie otrzymaliśmy stosownego zezwolenia.

Po wizycie na lotnisku „Siewiernyj” wyruszyliśmy na krótki spacer po starym, zabytkowym centrum tego miasta To położone nad Dnieprem miasto liczy obecnie ok. 320 tys. mieszkańców. W przeszłości Smoleńsk i tereny wokół tego niego przechodziły zmienne koleje losów, jak zresztą wszystkie miasta pogranicza. Obecnie Smoleńsk jest ważnym Węzłem kolejowym i drogowy, leżącym na szlaku kolejowym z Warszawy do Moskwy.

W Smoleńsku najciekawsza jest stara część miasta, położona na prawym brzegu Dniepru i otoczona dobrze po dziś zachowanymi murami obronnymi. Za tymi murami mieszczą się najważniejsze smoleńskie zabytki: cerkwie św. Piotra i Pawła, św. Jana (XII wiek), św. Michała Archanioła, św. Jerzego, św. Barbary, kreml, bastion królewski Zygmunta III Wazy, kościół Niepokalanego Poczęcia NMP. Największym jednak zabytkiem tego miasta jest Sobór Zaśnięcia Matki Bożej – prawosławny sobór będący jednocześnie katedrą eparchii smoleńskiej. . Najbardziej cenną ikoną jest w tej świątyni obraz Matki Bożej Smoleńskiej, czczonej przez mieszkańców Smoleńska tak jak Polacy czczą Panią Jasnogórską.

Na zakończenie naszej wizyty w Smoleńsku udaliśmy się do klasztoru Franciszkanów w tym mieście, który swój początek bierze od placówki misyjnej franciszkanów (bernardynów) przybyłych do Smoleńska już w początkach XVII w. Jeden z obecnych w klasztorze zakonników pokrótce zapoznał nas z historią klastoru na tych ziemiach. Obecnie parafia obejmuje całą gubernię Smoleńską i posiada kaplicę filialną w Wielkich Łukach. Szczególną troską klasztor otacza Polaków nawiedzających miejsce kaźni polskich oficerów w Katyniu i katastrofy smoleńskiej . W 1999 nastąpiło poświęcenie przez arcybiskupa metropolitę moskiewskiego odnowionego klasztoru z przylegającą do niego kaplicą publiczną, a w 2007 r. prowincjał reerygował w tym miejscu klasztor[1]. Nadal trwają starania o zwrot parafialnego kościoła, w którym mieści się archiwum państwowe.

Po wizycie w klasztorze i na położonym w jego murach polskim cmentarzu katolickim pełni wrażeń udaliśmy się na kolację i nocleg w niezbyt nam przyjaznego hotelu „Patriot” ma ul. Kołchoźnej w Smoleńsku.

18 sierpnia wyruszyliśmy w stronę Litwy. Po drodze przejeżdżając przez stolicę Białorusi, zatrzymaliśmy się na obrzeżach Mińska, bezpośrednio za jego obwodnicą, na północ od centrum miasta, w miejscowości Kuropaty. Znajduje się tam leśne uroczysko, idąc pieszo wzdłuż autostrady nie sposób nie zauważyć wyłaniających się z zza drzew krzyży: drewnianych, dużych i małych, przynoszonych tu przez zwykłych mieszkańców, pamiętających o zamordowanych tutaj w latach 1937 – 1941 przez NKWD ludziach. Prawda o Kuropatach, o 250 tysiącach bezimiennych ofiar Stalina dotarła do Białorusinów dopiero w 1988 roku. Rozpowszechnił ją Z. Paźniak, późniejszy przywódca opozycji, który wywalczył deklarację niepodległości Białorusi. Fakt zbrodni stalinowskiej władze Białorusi uznały dopiero w 1990 roku. Pogodziły się z faktem, że społeczeństwo wie o tej zbrodni i w Kuropatach postawiono duży głaz, na którym napisano, że tutaj, decyzją rządu, powstanie w przyszłości memoriał, pomnik ofiar Kuropat.

Głównymi ofiarami tej stalinowskiej zbrodni byli Polacy, Białorusini i Żydzi. Polaków i Białorusinów mordowano jako rzekomych szpiegów na rzecz pańskiej Polski, natomiast Żydzi padli ofiarą obłędnego antysemityzmu Stalina, jak również jego żydowskich towarzyszy zbrodni NKWD, m.in. Trockiego, Kaganowicza, czy też Berii.
Kuropaty stały się miejscem – symbolem pamięci narodowej, w celu zbadania tej zbrodni powołano towarzystwo „Martyrologii Białorusi”. Jednak gdy w 1994 roku prezydentem Białorusi ponownie został wybrany Aleksander Łukaszenka, wszystko się zmieniło, Kuropaty przestały odgrywać rolę spoiwa społeczeństwa, a oficjalna historiografia ponownie zaczęła wychwalać Armię Czerwoną. O zbrodniach stalinowskich nowy prezydent milczał, popierając, a raczej inspirując prowadzoną przez państwowe organy akcję dezinformacji. Następnie Z. Paźniaka oskarżono o antyrosyjski nacjonalizm, który w przypadku zbrodni popełnionej w Kuropatach fałszywie oskarżył ZSRR, podczas gdy „faktycznie” Polaków, Białorusinów i Żydów zamordowali Niemcy. Łukaszenka nigdy publicznie nie wspomniał o Kuropatach, nigdy też nie pojawił się na terenie uroczyska.

Pojawiliśmy się za to my – polscy pielgrzymi z SPSK. Pomodliliśmy się nad grobami ofiar stalinowskiego terroru, a ks. Marek Kundzicz odprawił Mszę św. w ich intencji. Patrząc na rozciągający się przed naszymi koczami las wyłaniających się spoza drzew drewnianych krzyży, zastanawialiśmy się, ile ofiar mordu zostało tu pochowanych? Obliczenia mówiły o 500 mogiłach. Każda z nich kryje od kilkudziesięciu do nawet 200 ofiar, co oznacza, że w Kuropatach może spoczywać ok. 100 tys. ofiar zbrodni NKWD. Jednak Z. Piaźnik twierdził, iż zamordowanych w Kuropatach jest co najmniej 2 razy więcej. Podobnego zdania jest Norman Davies, a według prof. Uniwersytetu Wrocławskiego Z. Winnickiego w Kuropatach NKWD zamordowało powyżej 250 tys. osób. Podczas ekshumacji odkryto szczątki ludzkie, rzeczy osobiste, a także łuski, pociski, które pochodziły z rewolweru typu Nagant (popularnie Nagan), Browning i Walther. Taką bronią nierzadko nagradzano nią kadry kierownicze NKWD. Były tam także łuski z pistoletu TT, broni cywilnej pracowników NKWD. Świadkowie ze wsi Cno – Jodkowo, Podbłocie i Drozdowo zeznało, iż w latach 1937 – 1941 pracownicy NKWD przywozili do Kuropat ludzi w zamkniętych samochodach, a następnie ich rozstrzeliwali. W czasie ekshumacji znaleziono rzeczy osobiste z napisami w języku polskim, medaliki z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej, buty i kalosze z polskimi znakami firmowymi, czy emaliowany kubek z napisem na denku – Warszawa.

Dowiedzieliśmy się, że w podręcznikach szkolnych wydanych na Białorusi temat Kuropat jest pominięty. W 1994 roku uroczysko odwiedził były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton. Przekazał wówczas w darze „od narodu amerykańskiego narodowi Białorusi na pamiątkę granitową ławkę, którą później zaczęto nazywać potocznie „ławką Clintona”. Pomnik wielokrotnie był niszczony. Oficjalnego pomnika nie ma do tej pory: Praktycznie jest to teraz memoriał stworzony przez ludzi. Każdego roku przynoszą kilkadziesiąt nowych krzyży. Mimo tego, że są zawsze niszczone przez wandali, jest ich coraz więcej i coraz więcej w tym lesie. Dlatego my też postanowiliśmy, że na miejscach innych zbrodni czy też niewyjaśnionych i pomijanych milczeniem katastrof, np. katastrofy smoleńskiej, przynosić będziemy nasze krzyże.

Kolejnego dnia cieszyliśmy się z faktu, że przybyliśmy do Wilna, gdzie mogliśmy oddać się w opiekę Matki Bożej Miłosiernej, która czekała cierpliwie na nas właściwie tuż za rogiem.
Ujrzeliśmy Ją całkowicie niespodzianie, po przejściu Ostrej Bramy i odwróceniu się w Jej stronę. Nie sądziliśmy, że spotkamy Ją tak szybko. Mieliśmy odczucie, że od dawna już na nas czekała, tylko my niepotrzebnie zwlekaliśmy z przyjściem do Niej. Po tym naszym zachwyceniu Jej bliskością udaliśmy się do kaplicy usytuowanej od wewnętrznej strony bramy, w której to znajduje się obraz. Wzięliśmy udział w sprawowanej tam Mszy św., którą koncelebrował także nasz opiekun duchowy. Było to dla nas bardzo wzruszające, gdyż wielu z nas przybyło do Wilna po raz pierwszy i po raz pierwszy miało okazję spotkać się z Matką Bożą Ostrobramską, która była tak blisko nas, po prostu na wyciągnięcie ręki…

Dlatego po Mszy św. długo trwaliśmy na modlitwie w kaplicy, kontemplując jej cudowny wizerunek, wznosząc za Jej pośrednictwem modlitwy do Boga, prosząc i dziękując za otrzymane łaski. Mieliśmy wrażenie, że uważnie wsłuchuje się w każde wypowiadane i niewypowiadane nasze słowo, tak jak i wysłuchuje każdego pątnika i zwykłego przechodnia, który pojawi się pod Ostrą Bramą. Towarzyszyły nam łzy wzruszenia, a możność spotkania się z Matką Bożą Miłosierną w Jej cudownym wizerunku, powierzenia Jej wszystkich naszych trosk i kłopotów, podzielenia się radościami i zmartwieniami uważaliśmy za główny i najważniejszy cel naszej kresowej pielgrzymki.

Matkę Bożą Ostrobramską odwiedzaliśmy więc każdego dnia w Jej kaplicy, gdyż trudno było przejść obok Niej obojętnie. Nawet ci, którzy nie wchodzili do kaplicy, czuli, że jest Ona bardzo blisko – przygląda się nam na ulicy, zna wszystkie nasze myśli, uczucia i pragnienia i, po matczynemu próbuje im zaradzić. i deklamowaliśmy „Inwokację” Adama Mickiewicza, który sam zawdzięczał Jej życie.

Po odwiedzinach u Matki Bożej Miłosierdzia wraz z naszą Panią przewodnik wyruszyliśmy na spacer po Wilnie. Jest to przepięknie położone przy ujściu Wilejki pochodzące z XIV wieku miasto, które w dzisiejszych czasach jest stolicą Litwy, a w przeszłości było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego. Największy rozgłos w świecie miasto zyskało jednak dzięki temu, że stanowi wielki ośrodek duchowy i religijny; funkcjonuje w nim ponad 40 kościołów rzymskokatolickich, w tym: sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, sanktuarium Miłosierdzia Bożego, Bazylika archikatedralna, a także ok. 20 cerkwi prawosławnych, kościoły protestanckie, 3 synagogi żydowskie, kienesa karaimska i cerkiew staroobrzędowców.

Swój spacer po Wilnie, podobnie jak Ojciec św. Jan Paweł II, który przybył do tego miasta w 1993 r. rozpoczęliśmy od zwiedzania Kościoła pw. św. Piotra i Pawła na Antokolu. Dzisiejszy swój kształt i wystrój świątynia ta zawdzięcza przede wszystkim swojemu fundatorowi – hetmanowi wielkiemu litewskiemu Michałowi Kazimierzowi Pacowi. Wnętrze świątyni zdobi ponad 2 tysiące rzeźb stiukowych o tematyce biblijnej, mitologicznej i historycznej. Jednym z ciekawszych elementów wystroju wnętrza jest przepiękny kryształowy żyrandol w kształcie łodzi (jest pamiątką zatonięcia podczas transportu ołtarza głównego o kryształowych kolumnach zamówionego przez Paca we Włoszech). Oryginalnym elementem jest również, umieszczony w kruchcie, wielki bęben litewski (litaur) przywieziony przez hetmana Paca spod Chocimia po bitwie w 1673.

Po zwiedzeniu kościoła autokarem udaliśmy się na górujące nad miastem wzgórze z trzema białymi krzyżami. Według legendy na tym wzgórzu za czasów Olgierda umęczono siedmiu franciszkanów. Czterech strącono do Wilejki, zaś trzy Krzyże z ciałami męczenników ustawiono na górze.

Ze wzgórza Trzech Krzyży udaliśmy się na zabytkowy Cmentarz Na Rossie, który zajmuję ponad 10-hektarową powierzchnię i został założony w 1769r. Jest on jedną
z czterech polskich nekropolii narodowych. W skład zespołu cmentarnego wchodzi Stara Rossa, Nowa Rossa, Cmentarz Wojskowy, mauzoleum Matka i Serce Syna. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od tego właśnie mauzoleum Po lewej stronie bramy cmentarza znajduje się grób Marii z Billewiczów Piłsudskiej, miejsce pochówku urny z sercem Józefa Piłsudskiego. Nagrobek wieńczy płyta granitowa wydobyta na terenie polskiej wsi kresowej Bronisławka na Wołyniu.Na płycie tej wyryto słynny napis na płycie: „Matka i serce syna”.

Przy bramie wejściowej, znajduje się także kwatera żołnierska, na której spoczywają polscy oficerowie i ochotnicy polegli w latach 1919–1920 w walkach o Wilno, a także żołnierze Armii Krajowej polegli podczas operacji Ostra Brama w 1944 roku.Mają tu również swe groby żołnierze – wartownicy, którzy pełnili wartę honorową przy grobie Marszałka, gdy wojska bolszewickie napadły na Polskę 17.09.1939 r.

Następnie zwiedzaliśmy najstarszą część cmentarza, tzw. Starą Rossę. Wiele z zachowanych na cmentarzu obiektów zabytkowych znajduje się w złym stanie technicznym. Odwiedziliśmy groby wielu słynnych Polaków, pochowanym na tym cmentarzu, m.in.: Augusta Bécu- polskiego lekarza, ojczyma Juliusza Słowackiego, Marii Piłsudskiej – pierwszej żony Józefa Piłsudskiego, Joachima Lelewela – polskiego historyka i działacza politycznego, Adama Piłsudskiego – polskiego polityka, brata Józefa Piłsudskiego, Euzebiusza Słowackiego – polskiego teoretyka i historyka literatury, tłumacza, dramatopisarza, ojca Juliusza Słowackiego, Władysława Syrokomli – polskiego poety i tłumacza epoki romantyzmu, Antoniego Wiwulskiego – polskiego architekta i rzeźbiarza, twórcy pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie i wiele, wiele innych.

W dalszej części naszej wycieczki odwiedziliśmy Alma Mater naszych narodowych wieszczy , czyli założony w roku 1579 przez króla Polski Stefana Batorego jako Akademia Uniwersytet Wileński. W okresie II Rzeczypospolitej w latach 1919–1939 Uniwersytet Stefana Batorego, był trzecim najstarszym uniwersytetem na ziemiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów i jednym z najstarszych uniwersytetów w Europie Wschodniej i Północnej.

Po zwiedzeniu Uniwersytetu Wileńskiego pierwszym obiektem, do którego udało nam się dotrzeć, była Bazylika archikatedralna św. Stanisława Biskupa i św. Władysława w Wilnie. Jest to katolicka bazylika, katedra archidiecezji wileńskiej, miejsce pochówku wielkich książąt litewskich i królów Polski. O jej burzliwej historii dowiedzieliśmy się od naszej Pani Przewodnik w kaplicy św. Kazimierza, która stanowi najwspanialszą jej zabytkową część. Początków katedry można by szukać w 2. poł. XIII w., gdy. książę Mendog przyjął w Nowogródku chrzest.
Następnie udaliśmy się do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie w 2005 r. decyzją metropolity wileńskiego przeniesiono do kościoła pierwszy obraz Miłosierdzia Bożego, namalowany w 1934 r. według osobistych wskazówek św. Faustyny. Jednocześnie utworzono w tej świątyni sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Wcześniej obraz znajdował się w polskim kościele św. Ducha. Decyzja o przeniesieniu obrazu wzbudziła liczne protesty Polaków na Litwie. Przebywając w tym kościele odmówiliśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia.
Niezwykłe zabytki Wilna, ich mnogość i bogactwo dały nam do zrozumienia, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego zobaczyć, choć nawet po kolacji niestrudzenie chodziliśmy dalej uliczkami Wilna.
Po obfitym śniadaniu udaliśmy się na wycieczkę autokarową do położonych ok. 250 km od Wilna Szawli, mieście na Żmudzi, położonym na wschód od Kłajpedy, liczące ok.113 tys. mieszkańców, stolica okręgu szawelskiego. Miejscowość ta słynie na całej Żmudzi, Litwie, w Polsce i poza jej granicami ze swej bogatej, patriotycznej historii.

Otóż 12 kilometrów od niej, obok szosy na trasie Szawle – Ryga znajduje się niewielki pagórek. Jego wysokość sięga 10 m. W tym miejscu w 1430 r. postawiono kapliczkę upamiętniającą przyjęcie przez Żmudzinów chrztu. Nad kapliczką górował wielki krzyż. Dziś to miejsce znane jako Góra Krzyży w Szawlach – nazywane jest również Górą Modłów, Górą Zamkową czy też Górą Świętą. Niezwykłość tego wzniesienia polega na tym, że całą jego powierzchnię zajmują tysiące, głównie drewnianych, krzyży – postawionych przez pielgrzymów zarówno z Litwy, jak i całego świata. Wśród krzyży tworzących na wzgórzu gęsty „las”, wiodą alejki i ścieżki. Góra nie jest i nigdy nie była cmentarzem. Jest miejscem bólu i pamięci, próśb i nadziei. Krzyże na górze pod Szawlami zostawia się jako prośbę, przypomnienie, podziękowanie, wspomnienie kogoś. Dziś wszystkie krzyże, które obecnie znajdują się na górze, zostały ustawione czy zawieszone po 1975 r. – Jest ich obecnie dziesiątki tysięcy. Pochodzą ze wszystkich kontynentów świata. Szczególne znaczenie ma krzyż od Ojca Świętego Jana Pawła II, który przybył na Górę Krzyży 7 września 1993 r. I z tego miejsca pobłogosławił Litwę i całą Europę. Góra Krzyży stała się własnością całego świata. Po upływie roku Góra Krzyży otrzymała od Ojca Świętego Jana Pawła II, krucyfiks, który jakby otwiera drogę męki, czyli aleję krzyży.

My również , idąc jego śladem na tej górze zostawiliśmy swoje krzyże . Największy w imieniu Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich zostawiła Pani Prezes Maria Chodkiewicz z napisem „Podziękowanie za 25 lat istnienia Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich i9 jego 146 szkół i przedszkoli z prośbą o przebłaganie za grzechy nasze i Boże Miłosierdzie nad nami”.
Na górze tej pielgrzymujący z nami na Litwę ks. Marek Kundzicz odprawił Mszę św. w intencji naszego Stowarzyszenia. Myśl o nieugiętej postawie Żmudzinów w walce o krzyże i o pamięć o pomordowanych bohaterach towarzyszyła nam podczas całej drogi powrotnej z Szawli do Wilna. Utwierdziła nas w przekonaniu, że jeśli tylko taką niezłomną postawę będziemy okazywać, nie bacząc na działania naszych przeciwników, zawsze w końcu osiągniemy swój cel, choć przychodzi nań czasem długo czekać, jak było to np. z ofiarami zbrodni katyńskiej czy innymi Polakami pomordowanymi na Wschodzie.

Po powrocie do Wilna zwiedzaliśmy kolejne zabytkowe obiekty. Tym razem nasza Pani Przewodnik zabrała nas na Plac Ratuszowy, który od sześciu stuleci jest jednym głównych placów w Wilnie.
Wilno ma wiele duchowych centrów kultury polskiej. Świątynia romantyzmu – Cela Konrada, w której toczyła się akcja jednej z najsłynniejszych scen w literaturze polskiej – III części “Dziadów “A. Mickiewicza, jest jednym z nich. Mieści się ona w dawnym Klasztorze o.o. Bazylianów, który na początku XIX wieku był zamieniony na więzienie stanowe. W jednej z cel w tego więzienia (zwaną dziś Celą Konrada) był więziony poeta wraz z innymi filomatami. Tu zaznał Mickiewicz braterstwa, tu się narodziła więzienna solidarna więź, która stała się dla wielu pokoleń wzorem patriotyzmu. Cela jest niezwykłym miejscem, w którym historia przeplata się z poezją, a dramat osobisty Adama Mickiewicza z dramatem jego przyjaciół. Jest ona ostatnim adresem wileńskim Mickiewicza. Dawna Cela Konrada stała się hotelowym pokojem luksusowego hotelu ”Pas Baziljonus”, zaś na korytarzu umieszczono kopię przedwojennej marmurowej tablicy, ze słynnym napisem z prologu III części “Dziadów” Mickiewicza w języku łacińskim.

Bardzo ciekawym zabytkiem usytuowanym w pobliżu Rynku Starego Miasta okazała się Cerkiew Świętego Ducha. W czasie II wojny światowej cerkiew odniosła znaczne straty, bezpośrednio po wojnie była remontowana. Ostatnią renowacje przeszła w latach 90. XX wieku. Przy cerkwi do dnia dzisiejszego działa męski monaster Świętego Ducha. Obecnie zachowana cerkiew jest utrzymana w stylu klasycystycznym, chociaż (zwłaszcza we wnętrzu) wyraźnie widoczne są ślady wcześniejszego stylu barokowego. Nas w obiekcie tym zachwyciły przepiękne śpiewy gregoriańskie, wykonywane przez chór w trakcie sprawowanej liturgii.

Podobnie, jak i w dniu wczorajszym nasze zwiedzanie Wilna zakończyliśmy i tym razem późną nocą. Tym razem wybraliśmy się do innej dzielnicy tego pięknego grodu- Republiki Zarzeczańskiej, zamieszkałej w głównej mierze przez artystów, ludzi pióra, muzyków i poetów. Rządzi się ona swoimi zupełnie innymi prawami. W trakcie spaceru podziwialiśmy nie tylko wspaniałe pomniki historii i zabytki architektoniczne. Chłonęliśmy po prostu atmosferę tego miasta, które wydaje się, że wcale nie potrzebuje snu. Wszędzie, na każdym rogu, nie bacząc na późną, nocną porę można w nim spotkać odpoczywających w urokliwych kawiarenkach ludzi, którzy spotykają się tam i przy lampce dobrego wina, prowadząc ze sobą, jak to na Kresach, długie i szczere rozmowy. Nikt się nie śpieszy, nie biegnie do swojego domu, każdy z chęcią słucha ulicznego gwaru i wszechobecnej tutaj pięknej muzyki. Nasz spacer, jak zresztą zwykle, zakończyliśmy u stóp „Panny Świętej, co
w Ostrej świeci Bramie”, śpiewając jej a capella Apel Jasnogórski. Żal nam było się z nią rozstawać, żal opuszczać nasze kochane Wilno…..

Ostatni dzień naszego pielgrzymowania. Wstaliśmy wcześnie rano, ponieważ o godz. 7:00 mieliśmy zamówioną Mszę św. w Kaplicy Ostrobramskiej przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Miłosierdzia w Wilnie. Tak jak poprzednio, uczestnictwo w Eucharystii sprawowanej w tym niezwykłym miejscu było dla nas wielkim duchowym przeżyciem. Uświadomiliśmy sobie, że po raz ostatni podczas tej pielgrzymki mamy okazję Ją odwiedzić i nie wiemy czy jeszcze kiedyś w przyszłości się spotkamy.

Mszę św. sprawował oczywiście ks. Marek Kundzicz w intencji SPSK, nowo wybranych władz naszej organizacji z prośbą o Boże błogosławieństwo i światło Ducha św. w kierowaniu Stowarzyszeniem i licznymi placówkami rozsianymi po całym naszym kraju.

Po nabożeństwie udaliśmy się do naszego hotelu, gdzie zjedliśmy śniadanie i po zapakowaniu naszych walizek wsiedliśmy do autokaru. Wyruszyliśmy do Polski, ale po drodze…
Zaledwie 28 km od Wilna, miejsce położone na półwyspie między jeziorami Galwe na północy, Tataryszki na zachodzie, Łuka na wschodzie i Giełusz na południu zatrzymały nas Troki – urocze miasteczko ze starym, książęcym zamkiem. W dzisiejszych czasach obiekt ten jest w znacznym stopniu rekonstrukcją z 2. połowy XX wieku. Mieliśmy więc okazję obejrzeć nie tylko zachowane w zamkowych wnętrzach ciekawe eksponaty, lecz niejako z bliska przyjrzeć się życiu średniowiecznych rycerzy: zobaczyć ich stroje, oręż, poznać sposoby walki i popróbować oryginalnych, średniowiecznych potraw. Spośród tych ostatnich zgodnie stwierdziliśmy, że najbardziej smakowały nam karaimskie pieczone pierogi. Niestety zamek w Trokach był już ostatnim etapem naszej kresowej podróży. Było nam smutno, że tak szybko się ona zakończyła, a jednocześnie byliśmy szczęśliwi, że tak wiele udało nam się w jej trakcie zobaczyć, o tak wielu sprawach się dowiedzieć, tak wiele zrozumieć, przeżyć, przemyśleć, rozważyć, postanowić…

Takie właśnie są Kresy. Sprawiają, że każdy z nas zaczyna o nich myśleć na nowo, trochę inaczej, choć wydawało nam się, że nasze sądy i opinie o tej części utraconej ojczyzny są w nas od dawna ukształtowane i niezmienne. Dopiero rzeczywistość, którą tam poznajemy i której osobiście dotykamy sprawia, że zaczynamy za nimi tęsknić jak za błogą, spokojną krainą, której niestety już nie ma i której nie możemy znaleźć w naszym codziennym, zabieganym życiu lub też widzimy je jako krainę przeklętą, pełną zbrodni, niewinnie przelanej krwi, niewyjaśnionych spraw i zagmatwanych ludzkich losów.

Jak jest naprawdę? Piekło to czy raj? Jedno jest pewne: ten, kto je pozna, na zawsze zachowa je w swoim sercu. My przywieźliśmy w nich Matkę Bożą z Ostrej Bramy, która bez paszportu, nie bacząc na ustanowione granice, przyjechała z nami do Polski i na zawsze tu pozostanie.

CHWAŁA PANU KOCHAM CIĘ JEZU!

CHWAŁA PANU KOCHAM CIĘ JEZU!

Szczęść Boże!

Myślałam, czy jestem godna , aby mówić o Jezusie Chrystusie innym ludziom?, czy mam wystarczającą wiedzę?
Było wiele wątpliwości i dużo strachu. Teraz nie żałuję ani jednej minuty. Jak to się czasem mówi :„Bóg nie wybiera uzdolnionych, lecz uzdalnia wybranych”. Te rekolekcje dały mi siłę i odwagę. Pozwoliły zdobyć nowe doświadczenie i śmiałość, aby mówić o Jezusie swoim bliskim, sąsiadom, jak i ludziom spotkanym przypadkowo. Poznałam cała masę cudownych, wspaniałych osób. Zawsze z uśmiechem na twarzy i radosnym śpiewem na ustach chodziłam na Mszę Świętą i Adorację Najświętszego Sakramentu. Podczas ewangelizacji doświadczyłam bliskości Boga. Czułam się niesiona przez łaskę Bożą.. Na Adoracji, podczas pierwszych widocznych działań Ducha Świętego u ludzi pojawiły się zaciekawienie, uśmiech, niedowierzanie, a czasem wyraźny głód Bożej Miłości. Przekonałam się, jak wiele osób szuka Boga. Jezus pokazywał swoją moc, dając mi radość, pokój i równowagę duchową. Każda kolejna Ewangelia i Adoracja nauczyły mnie też większego słuchania, oddawania wszystkiego Bogu, a także odwagi. Bóg pokazał mi, że jesteśmy potrzebni sobie nawzajem. Wiara rodzi się ze słuchania i tylko On jednoczy.

Dziękuję Bogu w Trójcy Jedynemu za wszystkich ludzi, z którymi rozmawiałam. Rozmowy te duchowo mnie wzbogaciły.

Być może jakiś gest czy rozmowa zmieniły czyjeś życie lub przynajmniej dały coś komuś do myślenia. Moje własne życie zmienia się, zmienia i za to

CHWAŁA PANU
KOCHAM CIĘ JEZU!

Świadectwo Zofii

Świadectwo Zofii

Ojcze Piotrze, no to zrobiłeś nam Rekolekcje!

Rekolekcje te dla niektórych z nas były Rekolekcjami życia. Żadne studia, żadne nominacje nie dały nam dyplomu, który może być przepustką do Nieba. Całe życie uczymy się, doskonalimy, dokształcamy, wspinając się po drabinie awansu. Szkoląc siebie i innych, zapominamy tak naprawdę o sferze własnej duchowości, zapominając jednocześnie o Miłości i Miłosierdziu, którym ot tak, za darmo, za nic, obdarowuje nas Jezus.

Tu, ten czas Rekolekcji, spędzony razem z Jezusem, Maryją i Duchem Świętym, stał się dla niektórych z nas czasem dopełniającym nasze studia życia. Ten tydzień to najkrótsze studia, na których po dłuższym lub krótszym przemyśleniu mogę zmienić nie tylko to moje życie na ziemi, ale-co ważniejsze- życie wieczne. Otwarcie się bowiem na Jezusa, otworzenie naszego serca otwiera nam bramę do życia wiecznego – życia, w którym nie ma lęku przed brakiem pieniędzy, brakiem zdrowia, nie ma już lęku przed egzaminami. Tam każdy z nas, który otworzy się na Jezusa i Jego łaski, będzie mógł uwielbiać Naszego Pana, stojąc przed Nim twarzą w twarz. Wystarczy być dobrym człowiekiem, miłosiernym dla swojego bliźniego, oddać się Jezusowi, Maryi, prosić Ducha Świętego, aby prowadził nas po dobrej drodze życia, po Jego drodze.

Niektórych pocieszę, że aby wejść do Królestwa Bożego, nie potrzeba wielkich osiągnięć, matury czy studiów. Wystarczy być dobrym człowiekiem, otwartym na potrzebujących i miłować z całego serca Jezusa. Nasze życie często nie jest usłane różami. Czasami tak boli, że chciałoby się powiedzieć czy wręcz krzyknąć do Pana Boga: „Za co?”Łatwo jest nam się modlić, gdy jest nam dobrze, gdy nam się powodzi, gdy nas nic nie boli. Ale czy łatwo będzie, gdy ciężka choroba złoży nas do łóżka? Czy wtedy nie przekreślimy Boga? Dlatego już teraz, kiedy jeszcze mamy siłę, kiedy jest nam lepiej, kiedy jeszcze tak nie boli pozostaje nam modlitwa.

Niektórych z nas Rekolekcje bardzo wzruszyły, dały nam dużo do myślenia, np. co począć ze swoim życiem, aby stać się dzieckiem Bożym? Aby nie bać się w końcu śmierci? Aby ją, jak już przyjdzie do nas, wręcz zaakceptować? Potraktować ją jak bramę czy lotnisko, z którego wystartujemy już do lepszego świata – świata pełnego Miłości i Uwielbienia?

Dziękujemy Ci, Ojcze Piotrze, że przez Twoją osobę Jezus wylewał na nas coraz więcej i więcej łask, ogarniał każdego z nas swoim Miłosierdziem. Może dla niektórych z nas pobyt tu był czasem trudnym, aby zrozumieć działanie Ducha Świętego, może to dopiero początek naszego nawrócenia, tzn. wybrania innej drogi, nie tej, którą sami wybraliśmy i zmienić ją?

Czas Rekolekcji dobiegł końca. Czy potrafić będziemy, wracając do naszych codziennych spraw i obowiązków, żyć Duchem Świętym? Jezusem? Maryją? Czy praca w szkole, w domu, taka zwykła, powszednia będzie mogła być naszą modlitwą? Czy będziemy umieli pracować, uwielbiając Pana? Czy nie zmarnujemy owoców tych Rekolekcji?
Chwała Panu!

Zofia i Wł. Słodyczka

Rekolekcje Góra Świętej Anny 2016

Rekolekcje Góra Świętej Anny 2016

Z dala od zgiełku, w ciszy i skupieniu, w miejscu świętym, u stóp patronki matek –na górze św. Anny, przeżywaliśmy tegoroczne ogólnopolskie rekolekcje organizowane przez Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich. Pani prezes, Maria Chodkiewicz, członkowie zarządu, dyrektorzy, nauczyciele i ich rodziny przybyli do tego szczególnego miejsca, aby pod przewodnictwem duchowym ks. Tomasza Kołodzieja zbliżyć się do naszego ukochanego Ojca i nauczyciela w niebie. Jako wychowawcy odpowiedzialni za uczniów, kształtowaliśmy nasze serca i sumienia, aby w kolejnym roku szkolnym, swoim przykładem i świadectwem ewangelizować powierzone nam dzieci i środowiska szkolne. Ksiądz Tomasz przypomniał nam, że Bóg ma wobec nas swój plan, stworzył nas i dał nam odpowiednie talenty, abyśmy z ufnością i pokorą realizowali Jego wolę. „Całkowicie zaufajcie Bogu , oddajcie mu wszystkie sprawy i podążajcie za nim”- to najważniejsze i zarazem najtrudniejsze zadanie dla każdego z nas.

Myślę, że bogactwo treści duchowych i sposób ich przekazania przez proboszcza parafii gnieźnieńskiej poruszał i przemieniał serca uczestników rekolekcji.

Ks. Tomasz Kołodziej błogosławił nam każdego dnia, podkreślając, „że błogosławieństwo Boże to dar na każdy czas dla nas i dla naszych rodzin, przyjaciół i wrogów”. Rekolekcjonista wlewał w nasze dusze miłość i pokój Boży. Zachęcał do uporządkowania życia wewnętrznego poprzez gorliwą modlitwę i oddanie się pod opiekę Matce Najświętszej. Wskazywał drogę, którą powinniśmy kroczyć jako chrześcijanie poprzez realizację drogowskazów bożych zawartych w Piśmie Świętym. Poprzez ukazanie kontekstu i tła historycznego tekstów biblijnych, ułatwiał świadomy odbiór słowa Bożego.

Poruszające świadectwa z życia innych, przygotowane przez księdza Tomasza w formie pokazów, filmów i nagrań, skłaniały nas do refleksji i przewartościowania własnego życia. Ksiądz Tomasz podkreślał, że w ziemskim pielgrzymowaniu nigdy nie należy zapominać o słabszych, zagubionych i niezauważonych, bo dusza każdego człowieka jest „świątynią, w której mieszka Bóg”. Treści te wpisują się w misję i wizję szkół katolickich prowadzonych przez SPSK, gdyż naszym priorytetem jest pochylanie się nad uczniami o różnych możliwościach i umiejętnościach, dostrzeganie ich potrzeb i wyciąganie pomocnej dłoni tym, którzy jej potrzebują, szczególnie osobom niepełnosprawnym. Niestety, często w zgiełku codziennych wydarzeń, zabiegani w poszukiwaniu dóbr doczesnych, zapominamy o drugim człowieku, o wartości wspólnoty i ewangelicznych ideałach. Rekolekcje to czas nawrócenia, przywrócenia ładu bożego w naszych sercach i umysłach, to czas łaski, zadumy nad sobą i źródło duchowej siły na kolejny rok szkolny. Wspólny śpiew, modlitwa i adoracja łączą kolejne pokolenia i zbliżają do Boga.
„Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”, dlatego dziękujemy Bogu za święty czas rekolekcji i za wielką wiarę ks. Tomasza – rybaka dusz ludzkich w służbie Panu Bogu.

Więcej zdjęć

Rekolekcje Mikoszewo 2016

Rekolekcje Mikoszewo 2016

Każdy z nas czasami poszukuje wyciszenia czy choćby krótkiej ucieczki od gwarnej codzienności, natłoku spraw do załatwienia czy zwykłych, codziennych trosk. Potrzebujemy zaszycia się gdzieś, gdzie można wyłączyć komputer, zapomnieć o telefonach, odciąć się od dręczących nas problemów. A gdzie łatwiej i skuteczniej się wyciszyć, jeśli nie w czasie rekolekcje? Poranne modlitwy, konferencje, codzienna Eucharystia, adoracje, przyjacielskie spotkania i rozmowy oraz wzajemna życzliwość i ciepło napawają nas radością i sprzyjają temu, aby choć przez chwilę zastanowić się nad sobą i nad sensem naszej życiowej gonitwy, skłaniają do tego, by powrócić do harmonii i równowagi, a przede wszystkim- do życia w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami.

Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom, Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich rokrocznie w okresie wakacyjnym zaprasza wszystkich nauczycieli, wychowawców oraz pracowników wraz z ich rodzinami do uczestnictwa w rekolekcjach organizowanych w różnych ośrodkach: na Górze św. Anny, w Mikoszewie i w Czarnej Górze Zagórze. Każde z nich są inne, każde mają swój niepowtarzalny urok związany zarówno z miejscem ich prowadzenia, jak i osobami, które w nich uczestniczą. Wszystkie jednak mają cechę wspólną: prowadzą uczestników do pokoju i harmonii, inspirują do wprowadzenia w swoim życiu istotnych zmian, a co najważniejsze- przybliżają nas do Boga.

Takie też były tegoroczne rekolekcje SPSK organizowane w dniach od 9 do 16 lipca 2016 r. w Mikoszewie. Pod wieloma względami były to jednak rekolekcje niezwykłe i wyjątkowe. Oparte zostały na tekstach Pisma św. tak dobranych, by poruszały najczulsze struny naszych sumień i przemieniały nasze serca. O wyjątkowości i niezwykłym charakterze tegorocznych rekolekcji w Mikoszewie zdecydował jednak przede wszystkim charyzmat, którym został obdarzony Ojciec Piotr Stanikowski- niezwykły kapłan z zakonu o.o. paulinów, który prowadził tegoroczne rekolekcje. Dzięki głoszonym przez niego konferencjom i homiliom mogliśmy często zupełnie po nowemu przyjrzeć się swojemu życiu i dokonywanym przez nas wyborom, wiele prawd nas bardzo dotknęło, wiele usłyszeliśmy niejako po raz pierwszy.

W pierwszy dzień rekolekcji zastanawialiśmy się nad rolą modlitwy w naszym życiu. Wzorem św. Faustyny zadawaliśmy sobie pytania: czy modlitwa jest dla nas szczęściem?, czy chcemy słuchać Słowa Bożego, trwać przy Jezusie?, modlić się w sposób prosty i pełen miłości i dlatego, że kochamy? Naszym rozważaniom towarzyszyła refleksja, że Pan Jezus modlił się przed każdym wydarzeniem (opisane w Biblii), a czy my pamiętamy o modlitwie przed podjęciem życiowych decyzji? Drogowskazem dla nas winny być słowa św. Jana Pawła II, który mówił: „Musicie być wierni modlitwie. Jest ona źródłem siły i świętości”. Usłyszeliśmy, że Słowo Boże ma dar egzorcyzmowania, ze im częściej modlimy się za kogoś, tym bardziej jest on błogosławiony. A przecież wokół nas mamy tylu ludzi do kochania, którym życzymy łaski nieba. Dobra modlitwa daje nam pocieszenie duchowe, pomaga rozeznać ducha złego i ustrzec się przed nim. Cudownym w tym dniu było zapewnienie ojca rekolekcjonisty, iż każdemu, kto przez 3 lata codziennie będzie czytał Słowo Boże i rozmyślał przez 15 min, Bóg udzieli daru zrozumienia samego siebie.

Tematem drugiego dnia rekolekcji był Chrzest św. Zazwyczaj, gdy jesteśmy dorośli, zapominamy o tym wydarzeniu i nie doceniamy roli tego sakramentu w w naszym życiu. Podczas rekolekcji zastanawialiśmy się nad tym, czy nas jako chrześcijan coś wyróżnia, gdy ktoś patrzy na nas z boku. A przecież tak powinno być, bo wszyscy jesteśmy ochrzczeni, jesteśmy więc dziećmi Boga Nie zawsze mamy tego świadomość, często, poddając się codziennym troskom, o tym zapominamy. Tego dnia uświadomiliśmy sobie, że w Chrzcie św. zostaliśmy Bogu powierzeni na własność, a każdy z nas ma być odbiciem Chrystusa . Uświadamialiśmy sobie również, ze chrzest powinien nas wewnętrznie przemieniać i dawać siły do udziału w kapłaństwie powszechnym. Jeżeli w naszym życiu zdarzają się trudne chwile, to możemy z nich składać duchowe ofiary, bo przecież każdy jest powołany do zwyciężania samego siebie.

Trzeci dzień rekolekcji poświęcony był Duchowi Świętemu. Ojciec mówił o pięciu poziomach uzdrowień: duchowym, psychicznym, emocjonalnym, w relacjach z innymi i fizycznym. Zastanawialiśmy się nad owocami Ducha św. (List do Galatów) i nad tym, co oznacza sformułowanie „chodzić w Duchu św.” Zostaliśmy zachęceni do częstego wielbienia Boga i tak też czyniliśmy, zwłaszcza ma codziennych adoracjach. Ojciec rekolekcjonista przypominał, iż cechą miłości jest komunikacja. Mówił, iż nie powinniśmy zbyt łatwo ulegać smutkom i popadać w przygnębienie z powodu naszych słabości. Jeśli nie będziemy zbytnio skupiać się na sobie, a skupimy się na uwielbieniu Boga, otrzymamy potężną broń do walki z różnymi pokusami. W tym dniu podczas wieczornej adoracji przeżyliśmy Chrzest w Duchu św. Było to dla nas niezapomniane przeżycie. Uświadamianie go sobie i przypominanie w przyszłości będzie nam pomagało wierzyć, że Chrystus działa przez nas. Szczególnie w trudnych chwilach warto wielbić Boga, wg Katechizmu KK, 2609 „Uwielbienie jest tą formą modlitwy, która zachwyca serce Boga”.

Czwarty dzień naszych rekolekcji był poświecony był Maryi, która jest wzorem miłości, a to właśnie miłość jest jedyna naszą siłą w walce z mocami ciemności. Wiele w tym dniu dowiedzieliśmy się o skuteczności modlitwy różańcowej, Tajemnicach Fatimskich i Orędziach MB. Piąty dzień z kolei był poświecony Bożemu Miłosierdziu. W trakcie konferencji i rozważań uświadomiliśmy sobie, że źródłem Miłosierdzia jest Sakrament Pojednania. Jakże częste w naszym życiu niekontrolowane wybuchy złości, drażliwość, przypominają nam, że czegoś Bogu nie oddaliśmy i dlatego też powinniśmy często z tego sakramentu korzystać. Uświadomienie sobie faktu, jak wiele darował nam Bóg, powinno być dla nas nieustającym źródłem wdzięczności, która przyciąga kolejne łaski. Tak jak Bóg wybaczył nam, tak i my powinniśmy wybaczać innym, powinniśmy też umieć wybaczyć samemu sobie, co dla wielu jest chyba sprawą o wiele trudniejszą. Bóg pragnie naszego dobra, naszego uzdrowienia, wiec korzystając z sakramentu spowiedzi, nie udawajmy przed nim kogoś, kim nie jesteśmy. Siłą, która nam karze to czynić jest szatan, który odciąga nas tak bardzo od spowiedzi, bo to jest najskuteczniejszy sakrament łączący nas z Bogiem. Uzdrawia z nie akceptacji siebie, przywraca działanie Ducha św. Źle przeżyty nie dokonuje jednak naszej przemiany duchowej. Dlatego niewolno niczego pomijać i zatajać podczas spowiedzi ,bo szatan jest panem tego, co pomijane. Nie wolno też podchodzić do spowiedzi bez żalu i dobrego rachunku sumienia oraz zadośćuczynienia za popełnione grzechy.
Powyższe zapiski to zaledwie niewielka część nauk, które wynieśliśmy z tegorocznych rekolekcji. Na rozważanie tych treści mieliśmy wiele czasu: mogliśmy poświęcić się im zarówno podczas porannych medytacji, dzieleń i spotkań z przyjaciółmi czy wreszcie w trakcie popołudniowego plażowania czy nadmorskich spacerów.

Najbardziej poruszające chwile przeżyliśmy jednak podczas wieczornych adoracji Najświętszego Sakramentu. Na te spotkania z Panem Jezusem z dnia na dzień czekaliśmy z coraz większym utęsknieniem. Dzięki Ojcu Piotrowi Stanikowskiemu zostaliśmy na nowo ochrzczeni w Duchu św., przeżyliśmy sakrament pojednania i dokonaliśmy aktu przebaczenia sobie i innym. Wielu z nas doświadczyło łaski zaśnięcia w Duchu św., wielu – ogromnych wzruszeń. Nigdy dotychczas tak intensywnie nie odczuwaliśmy wśród nas Bożej obecności, Jego miłości do nas i naszego uwielbienia. Świadczą o tym świadectwa uczestników które są dostępne poniżej. Za ten czas, za święty czas rekolekcji jesteśmy Panu Bogu bardzo wdzięczni i uwielbiamy go całym sercem.

Świadectwo Zofii`
Świadectwo Władysława i Zofii
Świadectwo 3
CHWAŁA PANU KOCHAM CIĘ JEZU!

Więcej zdjęć

Wiosenno-letnie spotkanie Szkoły Ewangelizacji Młodych

Wiosenno-letnie spotkanie Szkoły Ewangelizacji Młodych

Pierwsze wiosenno-letnie spotkanie Szkoły Ewangelizacji Młodych w Załęczu Wielkim już za nami. W pierwszy weekend czerwca grupa uczniów ze szkół katolickich w Wieluniu oraz ich rówieśnicy ze szkół SPSK z Zawiercia i Wólki Czepowej uczestniczyli w XI edycji SEM. Jest to cykliczne wydarzenie, organizowane przez KLO w Wieluniu z inicjatywy dyr. Bogusława Kurzyńskiego i ks. prefekta Pawła Otręby, które ma za zadanie budować wspólnotę młodych, dla których ważne są wiara i życie według wartości.
Tym razem temat spotkania nawiązywał do obchodzonej w tym roku 1050 rocznicy chrztu Polski. Dlaczego chrzest jest tak ważny? Czy nie wystarczy przyjąć chrzest, żeby być zbawionym? Jestem ochrzczony – czy to znaczy, że jestem chrześcijaninem? – odpowiedź m.in. na takie pytania próbowali znaleźć uczestnicy warsztatów. Wspólna modlitwa, Msza św., spotkania w grupach oraz świadectwa uczestników poruszały, inspirowały i po raz kolejny udowodniały, że takie spotkania mogą być umocnieniem w wierze i przyczyniać się do jej wzrastania.
Organizatorzy zadbali także, by w programie oprócz elementów formacji duchowej, nie zabrakło działań o charakterze edukacyjnym, krajoznawczym i integracyjnym. Były więc podchody, spływ kajakowy, piesze wędrówki oraz warsztaty ceramiczne. Zabawy i tańce integracyjne, spotkanie przy ognisku oraz śpiew animowany przez dwóch „zawodowych” gitarzystów budowały niepowtarzalną atmosferę, która sprawiła, że uczestnicy spotkania z trudem rozstawali się w niedzielne popołudnie, deklarując z góry swój udział w następnej – jesiennej – edycji SEM.
W drugi weekend czerwca do „Nadwarciańskiego Grodu” zawitali na SEM uczniowie z Łodzi, Opola, Dąbrowy Górniczej, Czerwiennego, Wierzbia i – ponownie – Wielunia. Dodatkową atrakcją XII edycji SEM-u był udział uczestników w koncercie zespołu LUXTORPEDA.

„Wierzyć w Chrystusa – znaczy pragnąć jedności” – 10 edycja SEM-u

„Wierzyć w Chrystusa – znaczy pragnąć jedności” – 10 edycja SEM-u

Wierzyć w Chrystusa – znaczy pragnąć jedności…

św. Jan Paweł II

10. edycja Szkoły Ewangelizacji Młodych odbyła się jak zwykle w Nadwarciańskim Grodzie w Załęczu Wielkim. Świętowaliśmy więc mały jubileusz i być może dlatego był to „najliczniejszy” SEM. Największa grupa młodzieży przybyła z Opola, a pozostali uczestnicy to młodzież z Łodzi, Ponikwi, Stanisławia Górnego, Czerwiennego, Zawiercia i Wielunia.

Tematem SEM-u była JEDNOŚĆ. Jak mówił prowadzący część formacyjną ks. Paweł Otręba:

Jedność jest bardzo charakterystyczną cechą Kościoła. Jej szczególny charakter jest zakorzeniony w jedności Osób Boskich w Trójcy Świętej. Tymczasem świat w którym żyjemy – co więcej nawet Kościół, nosi na sobie piętno braku jedności, podziałów i rozłamów. /…/

Wpisując się w przygotowanie do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016, które są świętem jedności młodego Kościoła chcemy odpowiedzieć dlaczego jedność jest tak cenną wartością dla człowieka. Czym skutkuje brak jedności wśród ludzi i jakie stanowi dla nich zagrożenie? Co możemy zrobić by jedność budować i ją umacniać?”

W czasie konferencji i prac w grupach młodzież podejmowała te treści, by odpowiadać na zawarte pytania w sposób bardzo konkretny, a przesłanie o potrzebie jedności zanieść do swoich środowisk szkolnych.

Poza tym SEM był jak zwykle radosnym spotkaniem młodych i wspólnym przeżywaniem przygody. Był więc spływ kajakami, wyprawa rowerowa do „Granatowych Żródeł”, piesza wędrówka do Źródełka Obiawienia” . Nie zabrakło też nowości. Tym razem w programie pojawiły się podchody, „X-TRAKTOR, czyli mam talent od Jezusa” oraz opracowana przez wieluńskich uczniów „Szkoła Ewentualnej Mobilizacji”. Odbyła się również impreza jubileuszowa z podziękowaniami, prezentami i słodkościami. Dyplomy podziękowania otrzymali najbardziej zaangażowani opiekunowie – pani Małgorzata Walkowiak z Opola, Pani Katarzyna Rózga i Emilia Dratwa z Piotrkowa Trybunalskiego, pan Roman Majtyka z Wielunia oraz „Wujek”- Maciej Frątczak – animator młodzieżowy, opiekun grupy „semowej” na Facebooku. Miłym zaskoczeniem dla organizatorów SEM-u – ks. Pawła Otręby i Pana Dyrektora Bogusława Kurzyńskiego było piękne podziękowanie przygotowane przez uczestników, którzy i wyrazili nadzieję, że kolejne SEM-y będą realizowane jeszcze przez długie lata. Zapisy na termin czerwcowy już trwają!

Warto wspomnieć, że dwa tygodnie wcześniej ten sam program realizowany był z grupą młodzieży z Zawiercia i Wierzbia k/ Praszki.